PP ANALYSIS The Middle East after the fall of the Islamic State core in the Levant

Autor foto: Domena publiczna

Bliski Wschód po upadku centrali Państwa Islamskiego

Bliski Wschód po upadku centrali Państwa Islamskiego

23 sierpnia, 2017

Bliski Wschód po upadku centrali Państwa Islamskiego

PP ANALYSIS The Middle East after the fall of the Islamic State core in the Levant

Autor foto: Domena publiczna

Bliski Wschód po upadku centrali Państwa Islamskiego

Autor: Tomasz Otłowski

Opublikowano: 23 sierpnia, 2017

Pulaski Policy Paper no 17, 23 sierpnia, 2017

Wyzwolenie na początku lipca br. irackiego Mosulu, po ponad 9 miesiącach krwawych walk, a także nieodległe już zapewne zajęcie stolicy kalifatu, syryjskiego miasta Ar-Raqqa – każą postawić pytania o przyszłość tego para-państwowego tworu powołanego do życia przez tzw. Państwo Islamskie (IS) oraz o geopolityczny kształt Bliskiego Wschodu po jego upadku w Lewancie. Powstają również pytania o to co dla kalifatu oznaczać będzie likwidacja jego centrali założonej na podbitych w latach 2013-2015 terenach Iraku i Syrii oraz czy sytuacja geopolityczna w sercu Bliskiego Wschodu powróci do status quo, czy też będziemy mieć w tym regionie do czynienia z nową jakością strategiczną.

Wojna z IS i jego samozwańczym kalifatem trwa już ponad trzy lata i nie ulega wątpliwości, że tak długi czas to w dużej mierze rezultat braku autentycznej politycznej woli zniszczenia IS. Wielu aktorom (zwłaszcza Arabii Saudyjskiej, Turcji, Rosji czy nawet Izraelowi), zaangażowanym w strategiczną rozgrywkę w regionie bliskowschodnim, istnienie „państwa islamskiego” na części obszarów Syrii i Iraku było długo na rękę, służąc jako przykrywka dla realizacji ich interesów wobec regionu, pretekst do bezpośredniego zaangażowania militarnego czy narzędzie wywierania strategicznej presji na rywali ideologiczno-religijnych. Z kolei Stany Zjednoczone i państwa europejskie unikały za wszelką cenę podjęcia działań militarnych na pełną skalę przeciwko kalifatowi, szczególnie z użyciem sił lądowych.

Wszystko to sprawiło, że „państwo” założone przez IS mogło trwać w Lewancie tak długo, tworząc w międzyczasie swe komórki w innych części Bliskiego Wschodu, a nawet odległych regionach świata. „Zamorskie kolonie” kalifatu – czyli jego prowincje (wilajety) położone poza Lewantem – miały za zadanie rozpowszechniać ideę panislamskiego dżihadu w wydaniu IS w odległych rejonach świata i sprawić, że „islamskie państwo” zyskałoby wymiar ponadregionalny. „Odgałęzienia” Państwa Islamskiego pojawiły się w latach 2014-2015 w wielu punktach świata, gdzie żyją wyznawcy islamu: od Nigerii po Jemen i Somalię oraz od Kaukazu, przez region AFPAK, po Filipiny i Indonezję. Ok. 2015 roku stało się jasne, że kalifat to już nie tylko określone terytorium w samym sercu Bliskiego Wschodu, ale też szeroka sieć organizacji i grup islamistycznych, uznających zwierzchność tzw. Państwa Islamskiego. To wtedy właśnie IS stało się faktycznie międzynarodową strukturą dżihadystyczną o globalnym zasięgu, której wpływy organizacyjne i ideologiczne sięgały nie tylko większości obszaru świata islamu (Dar al-Islam), ale też „świata Zachodu”, kojarzonego ze „światem wojny” (Dar al-Gharb/Harb). IS skutecznie zaczęło też wówczas rywalizować z monopolistyczną dotychczas na tym polu Al-Kaidą. Apogeum rozwoju globalnego zasięgu kalifatu to koniec 2015 roku, jednak dzisiaj, po niemal dwóch latach, wiele z „zamorskich ośrodków” IS przestało już faktycznie istnieć (jak prowincje libijskie czy wilajety w Algierii i Arabii Saudyjskiej). Kilka zagranicznych prowincji kalifatu funkcjonuje jednak nadal, a część z nich (np. w regionie afgańsko-pakistańskim – Chorasanie, czy w Afryce Zachodniej) wręcz zwiększyło swą rolę i znaczenie w globalnych działaniach IS. Nie można wykluczyć, że w nieodległej przyszłości mogą stać się one głównymi ośrodkami administracyjno-politycznymi kalifatu, gdy jego centrala w Lewancie ulegnie likwidacji.

Co równie ważne, w omawianym kontekście, w ciągu trzech lat swego istnienia kalifat w wydaniu IS przestał być już wyłącznie bytem terytorialnym i politycznym, stając się także ideą i koncepcją polityczno-religijną. O ile zatem relatywnie łatwo wyrugować kalifat z określonego terytorium (np. w Syrii, Iraku lub w Libii), o tyle znacznie trudniej będzie uczynić to samo z jego ideą, przyswojoną przez rzesze fanatycznych zwolenników, gotowych oddać w jej imieniu życie jako „męczennicy”. Jest więc niemal pewne, że nawet całkowite wyparcie IS z Iraku i Syrii – rozumiane jako całkowite pozbawienie go własnego terenu w tej części Bliskiego Wschodu – nie będzie równoznaczne z końcem kalifatu jako takiego.

Należy się również obawiać, że upadek centrali kalifatu na Bliskim Wschodzie nie będzie oznaczał prostego i automatycznego powrotu do sytuacji geopolitycznej w tym regionie sprzed lata 2014 roku. Powstanie „państwa” IS i jego późniejsza trzyletnia działalność, a także przedłużająca się krwawa wojna domowa w Syrii i coraz bardziej wyrafinowana „gra mocarstw” wokół niej sprawiły, że powrót do dawnej strategicznej rzeczywistości w tym regionie nie jest już w praktyce możliwy. Również przywrócenie granic państwowych sprzed trzech lat może w wielu miejscach okazać się problematyczne. W pierwszym rzędzie dotyczy to właśnie Syrii, której terytorium od lat rozdarte jest między wiele zwalczających się ugrupowań i frakcji, a władze w Damaszku kontrolują obecnie zaledwie znikomą część dawnych granic lądowych państwa. Niektórzy regionalni gracze, zaangażowani w Syrii (m.in. Turcja, Jordania czy Iran) wykorzystują to dla realizacji własnych interesów strategicznych w regionie.

Znacznie poważniejsze skutki będą mieć jednak zmiany, jakie zajść mogą w regionalnym układzie sił. Upadek centrali kalifatu w Lewancie – który to proces już trwa, i z każdym tygodniem nabiera tempa – wywołuje strategiczną próżnię, zachęcając mocarstwa regionalne i pozaregionalne do wyścigu o wpływy i kontrolę nad syryjskimi terenami należącymi dotychczas do państwa IS. Ziemie te, położone głównie we wschodniej Syrii, mają duże znaczenie strategiczne, kryjąc w sobie większość zasobów naturalnych kraju (zwłaszcza gaz ziemny) i umożliwiając kontrolę nad całym syryjskim interiorem. Prym w tym wyścigu wiodą z jednej strony Iran i Rosja (główni sojusznicy reżimu syryjskiego prezydenta Baszara al-Assada), a z drugiej Stany Zjednoczone i Jordania – najważniejsi dzisiaj sponsorzy i patroni polityczni sił opozycyjnych wobec władz w Damaszku, nie zaliczających się do nurtów dżihadystycznych.

Tereny wchodzące dotychczas w skład „państwa” IS, a położone na pograniczu Syrii i Iraku, mają dla Teheranu szczególne znaczenie. Od 2012 roku Iran inwestuje znaczne siły i środki finansowe i militarne w pomoc dla rządu Baszara al-Asada w Syrii. Wsparcie to – wraz z bezpośrednim zaangażowaniem Rosji w Lewancie od 2015 roku – okazało się kluczowe dla przetrwania reżimu syryjskiego. Strategicznym celem Irańczyków jest doprowadzenie do utworzenia w regionie „szyickiego półksiężyca” – połączonego terytorialnie pasa ziem znajdujących się w orbicie irańskich wpływów politycznych i ideologicznych, rozciągającego się od Iranu, przez Irak i Syrię, aż po Liban. Cel ten, przyświecający Teheranowi już od momentu wybuchu rewolucji islamskiej w 1979 roku, zdaje się być obecnie bliski realizacji jak nigdy dotąd. W tym sensie Iran jawi się bez wątpienia jako największy geopolityczny beneficjent rozwoju sytuacji w regionie Bliskiego Wschodu w minionych kilku latach. Uzyskanie dominującej pozycji politycznej w Iraku przez proirańskich szyitów, przetrwanie bliskiego szyitom reżimu Alawitów w Syrii oraz umiejętne uplasowanie się Teheranu jako ważnego partnera społeczności międzynarodowej i nieformalnego sojusznika Zachodu w walce z Państwem Islamskim i jego kalifatem – wszystko to doprowadziło do wzrostu geopolitycznego znaczenia Iranu w regionie. Na polepszenie ogólnej sytuacji międzynarodowej Teheranu duży wpływ miało również zawarcie w lipcu 2015 roku przełomowego porozumienia ws. jego programu nuklearnego. Umowa ta, zawarta bezpośrednio z największymi światowymi mocarstwami, faktycznie zakończyła wieloletnią izolację Iranu i umocniła jego rolę jako ważnego gracza regionalnego.

Wzrost potęgi Islamskiej Republiki Iranu to bezpośrednie wyzwanie dla arabskich sunnickich państw regionu i zagrożenie dla ich interesów strategicznych. Przede wszystkim dotyczy to Arabii Saudyjskiej i jej sojuszników skupionych w Radzie Państw Zatoki (GCC), w mniejszym stopniu Jordanii i Egiptu. Jednak seria fatalnych posunięć dyplomatycznych podejmowanych przez Rijad w ostatnich latach doprowadziła do sytuacji, w której Królestwo Saudów utknęło w przedłużającym się konflikcie w Jemenie (będącym klasyczną „proxy war” z Iranem). Wojna jemeńska drenuje od dwóch lat siły i środki Arabii Saudyjskiej, odwracając jej strategiczną uwagę od kluczowego teatru zmagań geopolitycznych w regionie, jakim jest Lewant, a szczególnie Syria. Co gorsza, Rijad tak dalece uwikłał się w geopolityczne gry w swym najbliższym otoczeniu międzynarodowym, mające na celu ograniczenie wpływów Teheranu, że doprowadził do głębokiego kryzysu w łonie samej GCC. Jego tłem stały się oskarżenia pod adresem Kataru o sprzyjanie Teheranowi i szyitom w regionie, a także o związki z Bractwem Muzułmańskim. W efekcie, zarówno Saudowie, jak i ich najbliżsi sojusznicy znad Zatoki  stracili wiele atutów w grze o przyszłość Lewantu, choć przez pierwsze lata syryjskiego koszmaru jawili się jako główni sponsorzy anty-assadowskiej rebelii. Ich rolę próbuje obecnie przejąć Jordania, która – przy bezpośrednim militarnym wsparciu USA – aktywnie działa na rzecz storpedowania strategicznych planów Teheranu wobec Lewantu.

Na północy Syrii, także pod pretekstem walki z IS, swe cele geopolityczne próbuje realizować Turcja, od roku zaangażowana militarnie na terytorium południowego sąsiada. Działania tureckie w Syrii przebiegają ze zmiennym szczęściem, podważając mit potęgi militarnej Ankary jako „drugiej armii w NATO”. Celem Turcji jest jednak w istocie przede wszystkim powstrzymanie niepodległościowych zapędów Kurdów z Rożawy, którym udało się w czasie wojny domowej w Syrii stworzyć zalążki własnej państwowości i którzy stali się obiektem podziwu i sympatii zachodniej opinii publicznej dzięki bohaterskiej (a co najważniejsze skutecznej) walce z IS. Polityka syryjska Turcji ma także utrzymać ten kraj w grze o przyszłość całego regionu oraz doprowadzić – w miarę możliwości – do odtworzenia dawnej otomańskiej sfery wpływów.

Obawy Turcji są jak najbardziej uzasadnione, bo jednym z ważnych aspektów przyszłego układu sił w regionie bliskowschodnim, po upadku centrali kalifatu, będzie właśnie kwestia kurdyjska. Wyrastając do roli jednego z najważniejszych podmiotów zwalczających IS, Kurdowie zaczęli domagać się większej autonomii politycznej w Iraku  i Syrii. Kurdyjskie postulaty i dążenia spotykają się – co oczywiste – ze sprzeciwem tych państw regionu, gdzie żyją Kurdowie: Iraku, Syrii, Iranu, a przede wszystkim Turcji. Być może koniec kampanii przeciw IS będzie zatem oznaczać początek otwartej i zdecydowanej wojny regionalnych mocarstw (Turcja, Iran, może Irak) z siłami kurdyjskimi w Syrii i/lub Iraku. Już dzisiaj aktywizuje się też partyzantka kurdyjska w Iranie (PEJAK), a w Turcji trwa od ponad roku regularna wojna sił rządowych z formacjami PKK (Partia Pracujących Kurdystanu). Coraz bardziej napięte stają się również relacje między rządem w Bagdadzie a Kurdyjskim Rządem Regionalnym, głównie w związku ze zbliżającym się referendum niepodległościowym w irackim Kurdystanie.

Nie ulega również wątpliwości, że stałym elementem strategicznego krajobrazu Bliskiego Wschodu (a zwłaszcza Lewantu) w najbliższej przyszłości będzie bezpośrednia militarna obecność globalnych mocarstw. Co więcej, jest to obecność nastawiona co najmniej na wzajemną rywalizację, o ile nie wręcz na konfrontację, co widać na przykładzie Syrii. Sytuacja w tym zakresie jest niezwykle dynamiczna, rodząc napięcia wykraczające swymi skutkami daleko poza region Bliskiego Wschodu.

Rekomendacje

1. Proces rozpadu terytorialnych struktur kalifatu na Bliskim Wschodzie (a zwłaszcza w regionie Lewantu) nabiera tempa i należy się spodziewać, że w perspektywie kilku, najdalej kilkunastu miesięcy tamtejsze wilajety IS przejdą ostatecznie do historii. Społeczność międzynarodowa nie powinna pozostawiać tego procesu samemu sobie, konsekwencją tego może być bowiem zacięta rywalizacja o wpływy, pozycję i nowe sojusze w regionie ze strony tak potęg regionalnych, jak i globalnych.

2. Szczególna rola przypada tu ONZ, jako międzynarodowej organizacji dyplomacji wielostronnej o globalnym zasięgu, bardzo mocno w ostatnich latach deprecjonowanej. Dużo do zrobienia może mieć też Unia Europejska, która od co najmniej trzech lat wykazuje wstrzemięźliwość, jeśli chodzi o zainteresowanie sytuacją w Lewancie i zaangażowanie w zachodzące tam wydarzenia. Jest to o tyle niezrozumiałe, że to właśnie wojna w Syrii, zbrodnicza aktywność kalifatu oraz działania zewnętrznych aktorów w Lewancie rodzą w ostatecznym rezultacie cały szereg poważnych zagrożeń dla bezpieczeństwa Europy, takich jak masowe migracje, ekspansja ekstremizmu i terroryzmu islamskiego czy naruszenie kruchego regionalnego układu sił.

3. Aktywniejsza polityka Unii wobec Lewantu jest niezbędna także w kontekście procesów zachodzących w państwach tego regionu. UE powinna zwiększyć wysiłki na rzecz asystowania regionalnym podmiotom w ich staraniach na rzecz wdrożenia lub utrwalenia procedur i mechanizmów demokratycznych. W pierwszej kolejności dotyczy to zwłaszcza Iraku, Jordanii i Libanu, ale też Regionu Kurdystanu w Iraku.

4. W tym ostatnim przypadku UE, wykorzystując swoje doświadczenie i instrumenty dyplomatyczne, powinna zaangażować się w pośredniczenie między Bagdadem a Irbilem na rzecz pokojowego i poprawnego formalnie przeprowadzenia wrześniowego referendum w irackim Kurdystanie, a także w działania zmierzające do implementacji jego spodziewanych wyników. Europa, a zwłaszcza Francja i wciąż jeszcze obecna w strukturach UE Wielka Brytania, jest winna Kurdom szczególne wsparcie i pomoc w ramach rekompensaty za niewypełnienie zobowiązań sprzed niemal wieku (Traktat z Sevres, 1920).

5. Wspólnota międzynarodowa, a szczególnie UE, powinna zagwarantować syryjskim Kurdom prawo do utrzymania stworzonej przez nich w czasie obecnej wojny autonomii (np. na wzór rozwiązań ustrojowych obowiązujących w Iraku). W szczególności zaś wspólnota międzynarodowa powinna udzielić syryjskim Kurdom i ich sojusznikom z Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF) gwarancji, iż stworzona przez nich Federacja Północnej Syrii (istniejąca jako część państwa syryjskiego) nie zostanie zlikwidowana siłą przez Turcję lub same władze w Damaszku. Wspólnota międzynarodowa powinna Również zwiększyć wysiłki na rzecz pomocy humanitarnej dla Rożawy i innych terenów Federacji Północnej Syrii.

6. Unia Europejska powinna również podjąć szereg inicjatyw mających na celu wzmocnienie dialogu z regionalnymi mocarstwami, zaangażowanymi w Lewancie. W szczególności dotyczy to Iranu, który kontynuuje trudny proces otwierania się na relacje ze wspólnotą międzynarodową po niemal czterech dekadach izolacji. Z Iranem należy też rozmawiać ze względu na fakt, iż jego rola na Bliskim Wschodzie będzie w najbliższej przyszłości systematycznie wzrastać, a jego wpływy sięgają większości zapalnych punktów tej części świata.

7. Unia Europejska powinna też nawiązać dialog z Damaszkiem. Reżim syryjski przetrwał sześć lat zbrojnej rewolty i nic dzisiaj nie wskazuje na to, aby mógł utracić władzę. Wspierany przez Rosję i Iran, współpracujący z Turcją rząd syryjski staje się istotnym elementem bliskowschodniej układanki. Dotychczasowa strategia Zachodu oparta o aksjomat „Baszar al-Asad musi odejść” staje się więc anachroniczna i należy zastąpić ją bardziej pragmatycznym podejściem.

8. Zachód powinien również podtrzymywać dialog polityczny z Rosją na temat sytuacji w Syrii i jej otoczeniu. Moskwa jawi się jako jeden z geopolitycznych zwycięzców rozgrywki wokół Syrii – jej pozycja polityczna w regionie uległa wzmocnieniu, po raz pierwszy od czasu zakończenia „zimnej wojny” Rosjanie uzyskali też silną pozycję militarną na Bliskim Wschodzie, w postaci kilku baz i instalacji wojskowych w Syrii. Ich silny, bezpośredni wpływ na rozwój wydarzeń w Syrii i Lewancie będzie więc stałym elementem sytuacji strategicznej tej części regionu.

Autor: Tomasz Otłowski Senior Fellow w Programie Bezpieczeństwo i Obronność Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego