Hiszpańsko-brytyjski spór o Gibraltar co pewien czas ulega zaostrzeniu i skupia na sobie uwagę międzynarodowej opinii publicznej. Stwarza to okazję do przypomnienia o genezie problemu i obecnym jego wymiarze. Nierzadko pojawiają się głosy rewizjonistyczne wobec odpowiedzialnego za status Gibraltaru, XVIII-wiecznego traktatu z Utrechtu. Wiek i kontekst historyczny rozwiązań traktatowych dostarcza argumentów zarówno przeciwnikom prawa obywateli Gibraltaru do samostanowienia, jak i zwolennikom utrzymania status quo. Warto jednak zauważyć dwie kwestie. Po pierwsze, status Gibraltaru w obecnych czasach uległ modyfikacji i nie odzwierciedla już kontekstu strategicznego panującego przy jego ustalaniu. Po drugie, spór należy rozpatrywać raczej w kontekście zgrzytu między dwoma (lub trzema, wliczając Gibraltar) państwami członkowskimi Unii Europejskiej.
Prześledźmy, co takiego się wydarzyło. Rząd brytyjski podjął decyzję o skierowaniu 12 sierpnia br. do portu w Gibraltarze okrętów Royal Navy, argumentując ten akt udziałem w ćwiczeniach Coguar 13, mających na celu testowanie zdolności sił szybkiego reagowania na dalekich obszarach. Jednak kontekst tego posunięcia nie jest najszczęśliwszy, biorąc pod uwagę wcześniejszą prośbę szefa ministrów Gibraltaru Fabiana Picardo o wsparcie w rosnącym sporze z rządem Hiszpanii. Eskalacja konfliktu nastąpiła po zatopieniu przez Gibraltar siedemdziesięciu betonowych bloków w celu utworzenia siedliska dla ryb, na co hiszpańscy rybacy odpowiedzieli protestami i oskarżeniami o utrudnianie połowów. W odpowiedzi Madryt wprowadził drobiazgowe kontrole na granicy z Gibraltarem, doprowadzając do powstania kilkukilometrowych kolejek. Zarządzony „włoski strajk” hiszpańskich urzędników granicznych nie jest jedynym instrumentem nacisku, jaki Madryt ma do dyspozycji. Rząd hiszpański zagroził także wprowadzeniem opłat przy przekraczaniu granicy w wysokości 50 euro, jak również zamknięciem przestrzeni powietrznej dla lotów do Gibraltaru. Co więcej, zapowiada on przeprowadzanie drobiazgowych kontroli podatkowych dla obywateli Gibraltaru, posiadających nieruchomości po stronie hiszpańskiej.
Informacja o wysłaniu floty wojennej do Gibraltaru brzmi groźnie, jednak nie należy jej przeceniać. Po pierwsze, ruch ten był planowany już dawno, a hiszpańsko-brytyjski spór o Gibraltar trwa permanentnie. Po drugie, Wielka Brytania wystąpiła do rządu hiszpańskiego o zgodę na wysłanie okrętów i takową uzyskała. Pojawiają się też informacje o możliwym sojuszu politycznym Hiszpanii i Argentyny we wzajemnym wsparciu dla kwestii odpowiednio Gibraltaru i Falklandów. Trudno jest jednak dać wiarę fatalistycznym wizjom poważnego konfliktu, szczególnie w samym sercu NATO i Unii Europejskiej. Perspektywa sojuszu hiszpańsko-argentyńskiego i skala wynikającego z niego rozbicia jedności Paktu Północnoatlantyckiego wykracza poza normy racjonalnego zachowania.
Do czego zmierzają obecne wydarzenia? Warto zwrócić uwagę, że interpretacja prawna zaistniałego sporu jest niejednoznaczna, więc ewentualne rozwiązanie leży po stronie politycznej. Z jednej strony hiszpańscy rybacy zarzucają, że Gibraltar narusza ich prawo do połowów, który kontruje, że nie mają oni prawa łowić na jego wodach terytorialnych. Liczba wtargnięć statków rybackich w 2012 r. była wielokrotnie większa niż w latach poprzednich, a przewodniczący międzypartyjnej komisji ds. terytoriów zamorskich Wielkiej Brytanii Andrew Rosindell oskarżył Hiszpanię o testowanie cierpliwości Zjednoczonego Królestwa. Również w listopadzie 2009 r. Londyn zwrócił się do rządu hiszpańskiego o nie patrolowanie wód wokół Gibraltaru, gdyż stanowi to pogwałcenie brytyjskiej suwerenności.
Wspomniany impas prawny wynika z różnych interpretacji postanowień traktatu z Utrechtu przez Hiszpanię i Wielką Brytanię. Madryt twierdzi, że Hiszpania faktycznie odstąpiła Zjednoczonemu Królestwu obszar Gibraltaru i wody portowe, jednak nie wody terytorialne i obszar, na którym znajduje się lotnisko. Uważa też, że międzynarodowe prawo zakładające dekolonizację daje prymat zasadzie o jedności terytorialnej przed prawem do samostanowienia. Co więcej, ludność Gibraltaru nie jest uważana za spełniającą kryteria odrębnego narodu. Z drugiej strony, Wielka Brytania powołuje się na znaczny przedział czasowy pozostawania w posiadaniu terytorium Gibraltaru. Nie zgadza się też ona z prymatem jedności terytorialnej przed prawem do samostanowienia. Wydaje się też, że twierdzenie o braku prawa ludności Gibraltaru do tożsamości narodowej jest nietrafione, patrząc chociażby na identyfikację narodową ludności Malty.
Niezależnie od argumentacji i mimo gróźb Hiszpanii o skierowaniu kwestii na forum ONZ i Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości, załagodzenie konfliktu wydaje się leżeć w kompetencji Unii Europejskiej. Konstytucja Gibraltaru upoważnia jego obywateli do decydowania o przyszłym statusie terytorium i o każdej zmianie rozwiązań dotyczących suwerenności. Biorąc pod uwagę silne sentymenty pro-brytyjskie, dalsza eskalacja konfliktu prędzej doprowadziłaby albo do niepodległości albo do integracji z Wielką Brytanią, niż do przekazania chociażby części suwerenności Madrytowi. Propozycja hiszpańsko-brytyjskiego kondominium została w 2002 r. odrzucona w referendum przez obywateli Gibraltaru. Ponieważ Zjednoczone Królestwo patrzy niechętnie na ewentualną niepodległość i na integrację, niezbędna będzie tutaj rola uznanego mediatora w zaistniałym konflikcie. Premier Wielkiej Brytanii David Cameron poprosił Komisję Europejską o niezwłoczne wysłanie unijnych obserwatorów w celu zgromadzenia dowodów na łamanie przez Hiszpanię prawa swobodnego przepływu (poprzez blokowanie granic Gibraltaru). José Manuel Barroso obiecał interwencję we wrześniu br., zapewne licząc na ostudzenie nastrojów.
Dzisiaj Gibraltar nie ma już takiego znaczenia strategicznego jak kilka dekad temu, jednak wciąż jest on solą w oku Madrytu. Chodzi głównie o korzystne warunki podatkowe, pozwalające inwestorom zatrzymywać znaczną część dochodów, jak również o wspomniane prawa do połowów. Nie bez znaczenia są też zyski z turystyki. Przypomnieć należy, że w przeszłości Unia Europejska była już zaangażowana w rozwiązanie konfliktu i wszystko wskazuje na to, że i teraz będzie ona musiała łagodzić spór. Jednak zupełne rozwiązanie impasu nie wydaje się być kwestią najbliższej przyszłości.
Autor: Jan Nalaskowski, Research Fellow Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego
Zdjęcie: Arne Koehler