Obama_and_Biden_await_updates_on_bin_Laden

Autor foto: Domena publiczna

Rewolucji (raczej) nie będzie – polityka zagraniczna i obronna przyszłej administracji Joe Bidena

Rewolucji (raczej) nie będzie – polityka zagraniczna i obronna przyszłej administracji Joe Bidena

9 listopada, 2020

Rewolucji (raczej) nie będzie – polityka zagraniczna i obronna przyszłej administracji Joe Bidena

Obama_and_Biden_await_updates_on_bin_Laden

Autor foto: Domena publiczna

Rewolucji (raczej) nie będzie – polityka zagraniczna i obronna przyszłej administracji Joe Bidena

Autor: Tomasz Smura

Opublikowano: 9 listopada, 2020

Pułaski Policy Paper nr 9, 9 listopada 2020 r.

7 listopada 2020 r. po przeliczeniu zdecydowanej większości głosów w Pensylwanii stało się jasne, że 46. Prezydentem Stanów Zjednoczonych zostanie przedstawiciel Partii Demokratycznej, doświadczony polityk i były wiceprezydent w gabinecie B. Obamy, Joe Biden. Mimo sprzyjających sondaży przedwyborczych ostatni etap procesu wyborczego w USA okazał się dla Bidena bardzo nerwowy i w kluczowych, tzw. „stanach wahających się” (swing states – grupa kilkunastu stanów popierających, w zależności od wyborów, kandydatów demokratycznych lub republikańskich; pozostałe stany głosują w kolejnych wyborach na przedstawiciela tej samej partii, co wynika ze struktury społecznej ich mieszkańców) różnice między kandydatami wynosiły ok. 1 procenta głosów.

Ogólnie spośród „stanów wahających się” i tych, w których sondażowe różnice były niewielkie, Biden wygrał, lub z dużą pewnością wygra, w stanach Minnesota, Michigan, Wisconsin, Pensylwanii, New Hampshire, Nevadzie i Arizonie. Trump z kolei wygrał w Teksasie, Iowa, Ohio, Karolinie Północnej i na Florydzie. Nie rozstrzygnięte są jeszcze wybory w Georgii, gdzie minimalną przewagę ma Biden. W stosunku do wyborów z 2016 r. Demokraci odbili więc Republikanom część stanów poprzemysłowego Środkowego-Zachodu (Michigan, Wisconsin, Pensylwania) oraz Arizonę. Zapewniło to Bidenowi co najmniej 290 głosów elektorskich (w systemie amerykańskim każdy stan, w zależności od populacji, ma określoną ilość przedstawicieli, od 3 do 55, których wskazują wyborcy i dopiero oni wybierają prezydenta w zależności od preferencji wyborców w danym stanie, przy czym w zdecydowanej większości stanów zwycięzca otrzymuje wszystkie głosy elektorskie), czyli więcej niż 270 głosów potrzebnych, żeby wygrać wybory.  Tak wyrównane wyniki, pomimo np. złego radzenia sobie administracji Trumpa ze skutkami pandemii COVID-19 i wielu kontrowersyjnych decyzji w polityce wewnętrznej i zagranicznej, mogą wywoływać zdziwienie komentatorów. Pokazuje to jednak, że zwycięstwo Trumpa sprzed 4 lat nie było przypadkiem i jego wizja polityki wyrażająca się w haśle „America First” wciąż ma szerokie poparcie społeczne.

Zwycięstwo zdecydowanie bardziej przewidywanego, konwencjonalnego i politycznie doświadczonego Bidena zostało zapewne przyjęte z ulgą w wielu stolicach świata. Niemniej wydaje się, że w zakresie polityki zagranicznej i bezpieczeństwa zwycięstwo b. wiceprezydenta może przynieść zmiany raczej w wymiarze narracyjnym i ogólnego klimatu oraz kilku kwestiach związanych z dziedzictwem administracji Obamy, natomiast główne kierunki polityki USA będą kontynuowane.

Nowy prezydent USA i jego ludzie

Joseph Robinette Biden Jr. jest jednym z najbardziej doświadczonych polityków amerykańskich (o nominacje w wyborach prezydenckich partii Demokratycznej ubiegał się już w 1988 roku). Ten, urodzony w Pensylwanii, z wykształcenia prawnik przez ponad 35 lat był senatorem stanu Delaware i zasiadał m.in., a przez łącznie 4 lata nawet przewodził, wpływowej Komisji Spraw Zagranicznych Senatu. W czasie kadencji senatora, w sprawach polityki zagranicznej interesował się szczególnie kwestiami rozbrojenia, a w latach 90. – konfliktu na Bałkanach, zabiegając o amerykańskie interwencje w Bośni i Hercegowinie (co, jak sam wskazywał, było jednym z jego największych powodów do dumy w życiu politycznym), a następnie w konflikcie Kosowie. W czasie wojny w Iraku Biden (ówczesny senator poparł amerykańską interwencję) przedstawił kontrowersyjny plan jej zakończenia poprzez większą decentralizację kraju, a w prawyborach Demokratów w 2008 r. był jedynym kandydatem popierającym użycie Sił Zbrojnych Stanów Zjednoczonych do rozwiązania problemu w Darfurze, co może dać wyobrażenia na temat jego wizji roli USA na arenie międzynarodowej[i].   Biden był też przewodniczącym Grupy Obserwacyjnej NATO w amerykańskim Senacie (Grupa stanowi łącznik między administracją NATO a amerykańskim Senatem), gdzie działał na rzecz uzyskania zgody izby wyższej na rzecz rozszerzenia Sojuszu Północnoatlantyckiego, o m.in. Polskę[ii]

W latach 2009-2017 Biden był wiceprezydentem USA z dużym wpływem na politykę zagraniczną administracji Obamy – doświadczenie w tym zakresie miało być jedną z głównych przesłanek jego nominacji – wspierając prezydenta USA m.in. w zdobyciu akceptacji w Senacie dla porozumienia rozbrojeniowego New START, zakończenia wojny w Iraku (podróżował do tego kraju 8 razy) czy w relacjach z państwami Azji Wschodniej (w tym Chinami i Japonią). Ogólnie w czasie kadencji polityk odwiedził ponad 30 państw[iii].

Równolegle z Bidenem urząd wiceprezydenta obejmie Kamala Harris, senator z liberalnej Kalifornii, również z prawniczym wykształceniem. Przez 6 lat pełniła urząd Prokuratora Generalnego stanu Kalifornia, a od 2017 r. zasiada w amerykańskim Senacie, co istotne, uczestnicząc w pracach m.in. Komisji ds. Wywiadu.

W zakresie doboru osób do administracji Biden będzie miał z pewnością dużo łatwiejsze zadanie niż Trump, mając do dyspozycji szereg osób z byłej administracji Obamy i czołowych ekspertów ze środowisk analitycznych, którzy wcześniej nie chcieli wiązać się z administracją Trumpa (wielokrotnie wskazywał on, iż nie ceni uznanych i doświadczonych urzędników i ekspertów, których określał zbiorczą nazwą – swamp, ang. bagno). Spośród osób potencjalnie mogących objąć wysokie stanowiska w Departamencie Stanu i Departamencie Obrony wskazuje się m.in. na b. podsekretarz obrony i współzałożycielkę Center for a New American Security, Michèle Flournoy, b. sekretarza bezpieczeństwa krajowego Jeha Johnsona, senatorów Tammy’ego Duckwortha i Jacka Reeda (Departament Obrony), b. doradczynię prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego i ambasador przy ONZ Susan Rice, b. zastępcę sekretarza stanu i zastępcę doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Antony’ego Blinkena, dyplomatę i prezesa think tanku Carnegie Endowment Williama Burnsa oraz senatorów Chrisa Coonsa i Chrisa Murphy’ego (Departament Stanu)[iv]. Szanse na wysokie stanowisko, co najmniej w zakresie relacji z Europą, ma też Michael Carpenter, b. zastępca asystenta sekretarza obrony i dyrektor założonego przez Bidena think tanku Pen Biden Center oraz świetny znawca spraw europejskich – w tym polskich – i wschodnich.

Azja 

Nie ma wątpliwości, że dla administracji Trumpa najważniejszym wektorem w polityce zagranicznej i bezpieczeństwa były obszar Azji i Pacyfiku (nazywany w amerykańskich dokumentach strategicznych Indo-Pacyfikiem) oraz relacje z Chinami. Najważniejsze dokumenty strategiczne USA, jak Narodowa Strategia Bezpieczeństwa i Narodowa Strategia Obrony, oraz wynikające z nich bardziej szczegółowe dokumenty wskazują rywalizację wielkich mocarstw z Chinami, a następnie Rosją, jako najistotniejsze wyzwanie dla bezpieczeństwa narodowego USA (następnie dokumenty wskazują na tzw. państwa zbójeckie – Iran i Koreę Północną). W tym duchu wielokrotnie wypowiadali się też publicznie najważniejsi przedstawiciele administracji, a duża część ich aktywności skoncentrowana była właśnie na relacjach z Chinami. Stany Zjednoczone wdały się w wojnę handlową z ChRL, próbując wymusić na Pekinie m.in. zmniejszenie wynoszącego ok. 350 mld USD deficytu handlowego i lepszą ochronę własności intelektualnej. Po kilkudziesięciu miesiącach wzajemnego nakładania ceł na kolejne produkty i trudnych rozmów w połowie stycznia 2020 r. obie strony zawarły porozumienie handlowe tzw. pierwszej fazy, spełniające część postulatów USA. Z dostępnych informacji wynika, iż, choć obie strony wciąż pracują nad implementacją porozumienia, Chiny dotychczas w bardzo wąskim stopniu spełniły obietnicę zwiększenia importu z USA, celem ograniczenia deficytu.[v]

Administracja Trumpa nałożyła też szereg obostrzeń na chińskie firmy działające w sektorach wrażliwych, a także na chińskich dziennikarzy, dyplomatów czy instytuty kultury oraz podjęła wiele wysiłków w celu wymuszenia na sojusznikach i partnerach USA ograniczenia współpracy z chińskimi firmami w dziedzinach technologii telekomunikacyjnych (np. deklaracje ws. współpracy w dziedzinie technologii 5G zawarte m.in. z Polską, Czechami, Estonią, Łotwą, Litwą, Bułgarią, Rumunią, Słowacją i Słowenią). Amerykańska administracja nasiliła także aktywność w regionie Azji i Pacyfiku w celu wzmocnienia współpracy wojskowej z państwami o podobnej percepcji wzrostu potęgi Chin (zwłaszcza Japonia, Indie, Australia, współpracujące w ramach formatu Quadrilateral Security Dialogue i porozumień dwustronnych) i wyraziła zgodę na sprzedaż nowych pakietów uzbrojenia na Tajwan, który Pekin uważa za część swojego terytorium.  Nie ma zatem wątpliwości, że relacje amerykańsko-chińskie w ostatnim czasie są po prostu złe, co wyrażało się w jednej z ostatnich wypowiedzi Trumpa, który wskazał, że nie widzi obecnie sensu w rozmawianiu z przywódcą Chin, Xi Jinpingiem.

Choć na początku kadencji Bidena można spodziewać się pewnych sygnałów ocieplenia i wyrazów woli poprawy relacji Waszyngtonu z Pekinem, problemy w relacjach amerykańsko-chińskich mają charakter strukturalny i nie należy spodziewać się, iż zostaną rozwiązane w czasie kadencji nowego prezydenta. Kwestia amerykańskiego deficytu handlowego w relacjach z Chinami i poszanowania własności intelektualnej poruszana jest bez skutku przez kolejne amerykańskie administracje od co najmniej 20 lat i dopiero twarda postawa Trumpa zmusiła Chińczyków do przyjęcia tej sprawy na oficjalną agendę oraz rozpoczęcia negocjacji wiążących porozumień w tej kwestii (inną kwestią jest skłonienie Pekinu do respektowania tych zobowiązań). Nie należy się więc spodziewać, iż Biden odciąłby się od dotychczasowych, korzystnych dla interesów USA uzgodnień w tym wymiarze, co zapewne spotkałoby się też z krytyką wewnętrzną (sam Trump często zarzucał Bidenowi, że byłby on “wymarzonym” partnerem dla Chińczyków ze względu na swoją słabość).

Należy też pamiętać, iż to w czasie administracji Obamy USA, w której Biden był jednym z architektów polityki zagranicznej, ogłosiły strategię „zwrotu” (ang. pivot/rebalancing) ku Pacyfikowi, co było pierwszą kompleksową strategią USA, mającą na celu podjęcie problemu wzrostu potęgi Chin. Choć Trump zmienił tu akcenty i zrezygnował z kilku flagowych projektów tej strategii, jak Partnerstwo Transpacyficzne (strefa wolnego handlu państw Pacyfiku, wykluczająca Chiny), główny kierunek przesuwania sił, środków i aktywności dyplomatycznej w region Pacyfiku został utrzymany, a nawet nasilony. Oznacza to, że administracja Bidena będzie kontynuowała wzmacnianie relacji z Japonią (daje ku temu również okazję zmiana na stanowisku premiera Japonii; poprzedni premier Shinzo Abe kreował się na serdecznego przyjaciela Donalda Trumpa) i innymi państwami regionu obawiającymi się wzrostu wpływu Chin.

W zakresie relacji z Koreą Północną na początku kadencji można się tradycyjnie spodziewać północnokoreańskich prowokacji. Przez ostatnie 3 lata reżim, zapewne również obawiając się nieprzewidywalności Trumpa, powstrzymywał się od prób nuklearnych oraz testowania międzykontynentalnych pocisków balistycznych, w zamian za co Biały Dom de facto (nie de iure) akceptował istnienie północnokoreańskiej broni atomowej. Zmianę w Białym Domu północnokoreański reżim może spróbować wykorzystać jako szansę do skłonienia USA do uznania Korei Północnej (rozmowy z administracją Trumpa w tej kwestii zakończyły się fiaskiem) poprzez złamanie istniejącego „cichego rozejmu”, licząc, że pojawią się w USA głosy krytyczne, iż administracja Bidena gorzej radzi sobie w tej kwestii, co miałoby skłonić Waszyngton do ustępstw. Kwestia koreańskiego programu nuklearnego może więc wrócić w niedługim czasie wysoko na agendę amerykańskiej polityki zagranicznej, niemniej bardziej przywiązana do demokratycznych imponderabiliów nowa administracja Bidena raczej nie zdecyduje się na tak daleko idące gesty jak ekipa Trumpa, bez wyraźnych ustępstw ze strony Pjongjangu.

Stosunki z europejskimi sojusznikami i Rosją 

Największymi beneficjentami zmiany w Białym Domu okażą się zapewne europejscy sojusznicy USA. Już w niedługim czasie po wyborach można się spodziewać zapewnień Joe Bidena, co do jego przywiązania do silnych relacji transatlantyckich i priorytetowego znaczenia NATO, jako fundamentu amerykańskiej polityki bezpieczeństwa. Z tym przesłaniem zresztą Biden przybył już do Europy w lutym 2019 r. na Munich Security Conference, wywołując entuzjazm uczestników, gdzie podkreślał też, że Unia Europejska jest „niezbędna” dla bezpieczeństwa i stabilności w Europie.

Będzie to zmiana jakościowa w stosunku do Donalda Trumpa, który jeszcze w czasie kampanii wyborczej wskazywał na „przestarzałość” Sojuszu Północnoatlantyckiego i wskazywał na warunkowość amerykańskich gwarancji wynikających z artykułu 5. Traktatu Północnoatlantyckiego (uzależniając ją od wydatków obronnych) a UE traktował raczej w kategoriach konkurenta niż najbliższego partnera. Biden będzie chciał zapewne także szybko poprawić nadwyrężone stosunki z Berlinem, który stały się głównym „chłopcem do karcenia” administracji Trumpa, z powodu m.in. powolnego wywiązywania się ze zobowiązania do zwiększenia wydatków obronnych i nadwyżki handlowej w relacjach z USA. Na tym tle możliwa będzie też pewna rewizja zapowiedzianego przez Trumpa ograniczenia amerykańskiej obecności wojskowej w Niemczech, choć w dłuższej perspektywie, biorąc pod uwagę priorytet chiński, taka redukcja i tak może okazać się nieuchronna.

Zmiana w Białym Domu nie rozwiąże jednak wszystkich problemów w relacjach transatlantyckich. Nadal aktualny jest postulat zwiększenia wydatków zbrojeniowych europejskich państw NATO (próg 2 proc. PKB na obronność osiąga 9 europejskich państw NATO, 5 kolejnych zbliża się do tego wskaźnika, natomiast wydatki pozostałych 13 nadal są niesatysfakcjonujące), który podnoszony był przez niemal wszystkie administracje USA po zimnej wojnie, w tym ekipę Obamy. Również aktualna pozostanie kwestia współpracy europejskich firm z podmiotami chińskim w wymiarze wrażliwych technologii, choć można się spodziewać bardziej partnerskiego dialogu w ramach tego zagadnienia.  Zniknąć mogą jednak inne istotne problemy na agendzie relacji UE z USA, jak kwestie klimatyczne (powrót do porozumienia paryskiego Biden zapowiedział od razu po wyborach) czy polityka Waszyngtonu wobec Iranu.

Nie zmieni się natomiast zapewne podejście USA do Rosji. Scenariusz jakiejś ponownej próby resetu, podobnej do tej podjętej przez administrację Obamy, jest w obecnych warunkach trudny do wyobrażenia. Należy pamiętać, że w czasie prezydentury Trumpa Demokraci silnie naciskali na kwestię wyjaśnienia oskarżeń o koordynowanie przez Trumpa, wraz Kremlem, ataków hakerskich na sztab Hillary Clinton (na tym tle pojawiła się po raz pierwszy na agendzie politycznej sprawa ewentualnego impeachementu) i zdecydowanie krytykowali jakiekolwiek próby zbliżenia administracji USA z Rosją. Wreszcie to administracja Obamy całkowicie zrewidowała kurs wobec Moskwy na tle nielegalnej aneksji Krymu i rosyjskiej operacji zbrojnej we wschodniej Ukrainie, ustanawiając m.in. Europejską Inicjatywę w Zakresie Odstraszania, obejmującą m.in. rotacyjne rozmieszczenie pancernego brygadowego zespołu bojowego na wschodniej flance NATO, na czym skorzystała Polska. Bogatszy o rozczarowanie ekipy Obamy relacjami z Moskwą b. wiceprezydent raczej nie ma złudzeń, co do rzeczywistych intencji Kremla. Nie oznacza to, że Biden nie będzie podejmował pragmatycznych prób współpracy z Rosją w wąskich obszarach, typu kontrola zbrojeń. Na agendzie jest bowiem przedłużenie wygasającego za kilka miesięcy porozumienia START. Ostatnia propozycja prezydenta Rosji W. Putina o bezwarunkowym przedłużeniu o rok obecnego porozumienia wydaje się być również wyrazem woli, aby o nowym porozumieniu rozmawiać już z administracją Bidena.

Bliski Wschód

Większe zmiany mogą się pojawić w amerykańskiej polityce na Bliskim i Środkowym Wschodzie, gdzie administracja Trumpa skoncentrowana była z jednej strony na redukowaniu amerykańskiego zaangażowania w regionie, a z drugiej – zwiększaniu nacisku na Iran i wspieraniu polityki Izraela. Biden może zrewidować w jakimś zakresie decyzję Trumpa o całkowitym wycofaniu z Afganistanu, niemniej wątpliwe jest, aby odszedł od wynegocjowanego przez administrację Trumpa na początku 2020 r.  porozumienia pokojowego z talibami, mimo jego nieprzestrzegania przez tych ostatnich, i zdecydował się na ponowne zwiększenie amerykańskiej obecności (co, jak pokazuje doświadczenie ostatnich 20 lat, i tak nie przyniesie rozwiązania). Sam Biden w artykule dla Foreign Affairs z marca 2020 r. wskazuje, iż od dłuższego czasu jest zwolennikiem wycofania „zdecydowanej większości” amerykańskich żołnierzy z wojen w Afganistanie i na Środkowym Wschodzie oraz ograniczenia amerykańskich celów w tych konfliktach do wyeliminowania Al-Kaidy i Państwa Islamskiego[vi].

Największym pytaniem pozostaje polityka Bidena wobec Iranu i kwestia ewentualnego powrotu do porozumienia JCPOA (Joint Comprehensive Plan of Action). Choć porozumienie dotyczące irańskiego programu nuklearnego uważane jest za jedno z największych osiągnięć administracji Obamy i o jego utrzymanie zabiegają pozostali sygnatariusze (Francja, Niemcy, Wielka Brytania, UE oraz Chiny i Rosja), jest ono silnie krytykowane także przez część amerykańskiego establishmentu, jako dające Iranowi dostęp do środków finansowych umożliwiających prowadzenie antyamerykańskiej polityki w regionie.  Biden we wspomnianym artykule w Foreign Policy wskazuje jednak, że jest dumny z osiągnięć administracji Obamy, wliczając w to porozumienie z Iranem, które powstrzymało ten kraj od uzyskania broni jądrowej. Amerykański polityk stwierdza też, że choć „nie ma złudzeń” wobec reżimu w Teheranie są inne sposoby, aby powstrzymać jego szkodliwe dla interesów USA działania, a Waszyngton nie będzie wiarygodnym partnerem dla innych państw w kwestiach porozumień zbrojeniowych, jeśli nie będzie przestrzegał swoich zobowiązań. Stąd Biden zadeklarował, że jeśli Iran wróci do pełnego przestrzegania JCPOA, jego administracja ponownie przystąpi do porozumienia i poszuka wraz z sojusznikami innych sposobów odparcia wrogich działań irańskiego reżimu.

Polska 

Więzy polsko-amerykańskie, oparte m.in. intensywnej współpracy wojskowej oraz w zakresie energetyki, niezależnie od administracji wydają się silne. W najistotniejszym dla nas wymiarze obronnym zwiększona amerykańska obecność wojskowa nad Wisłą, ustanowiona w czasie administracji Obamy, kontynuowana była przez administrację Trumpa (a nawet ma zostać zwiększona na mocy porozumienia z 2019 roku) i zapewne nie zmieni się to po objęciu urzędu przez Bidena.

Utrzymane może być też, w pewnym zakresie, zainteresowanie nowej administracji priorytetową dla Polski Inicjatywą Trójmorza, o tyle o ile, funkcjonując w ramach Unii Europejskiej, będzie stanowiła ona alternatywę dla ewentualnej współpracy państw regionu z Chinami w kwestiach infrastruktury krytycznej. Administracja Bidena może być dla Warszawy jednak trudniejszym partnerem i podnoszącym bardziej zdecydowanie kwestie poszanowania rządów prawa czy wolności mediów. Niemniej najbliższe miesiące będą kluczowe, aby możliwie szybko nawiązać kontakty robocze zarówno z prezydentem elektem, jak i relacje z potencjalnymi przyszłymi członkami jego administracji, by możliwie precyzyjnie wyjaśnić wszystkie wątpliwości i potencjalne kwestie sporne, zamrażając działania w kwestiach kontrowersyjnych, zanim otoczenie nowego prezydenta przystąpi do kompleksowego wypracowywania założeń polityki zagranicznej. Istotna może być także rola think tanków posiadających kontakty w amerykańskich instytucjach zajmujących się polityką zagraniczną. Warto też podjąć działania informacyjne i lobbingowe poprzez organizację konferencji, seminariów czy zlecanie artykułów, by budować narrację o istotnym dla USA charakterze stosunków z Polską.

Wnioski i perspektywy

1. Wyrównane wyniki wyborów w USA, pomimo np. złego radzenia sobie administracji Trumpa ze skutkami pandemii COVID-19 i wielu kontrowersyjnych decyzji w polityce wewnętrznej i zagranicznej pokazują, że zwycięstwo Trumpa sprzed 4 lat nie było przypadkiem i jego wizja polityki wyrażająca się w haśle „America First” wciąż ma szerokie poparcie społeczne.

2. Wydaje się, że w zakresie polityki zagranicznej i bezpieczeństwa zwycięstwo b. wiceprezydenta może przynieść zmiany raczej w wymiarze narracyjnym i ogólnego klimatu oraz kilku kwestiach związanych z dziedzictwem administracji Obamy, natomiast główne kierunki polityki USA będą kontynuowane.

3. Utrzymany zostanie priorytetowy charakter amerykańskiej polityki w regionie Azji i Pacyfiku. Choć na początku kadencji Bidena można spodziewać się pewnych sygnałów ocieplenia i wyrazów woli poprawy relacji Waszyngtonu z Pekinem, problemy w relacjach amerykańsko-chińskich mają charakter strukturalny i nie należy spodziewać się, iż zostaną rozwiązane w czasie kadencji nowego prezydenta. Administracja Bidena będzie kontynuowała wzmacnianie relacji z Japonią i innymi państwami regionu obawiającymi się wzrostu wpływu Chin.

4. Największymi beneficjentami zmiany w Białym Domu okażą się zapewne europejscy sojusznicy USA. Już w niedługim czasie po wyborach można się spodziewać zapewnień Joe Bidena, co do jego przywiązania do silnych relacji transatlantyckich i priorytetowego znaczenia NATO, jako fundamentu amerykańskiej polityki bezpieczeństwa. Zmiana w Białym Domu nie rozwiąże jednak wszystkich problemów w relacjach transatlantyckich. Nadal aktualny jest postulat zwiększenia wydatków zbrojeniowych europejskich państw NATO czy kwestia współpracy europejskich firm z podmiotami chińskim w wymiarze wrażliwych technologii, choć można się spodziewać bardziej partnerskiego dialogu w tej sprawie.

5. Nie zmieni się natomiast zapewne podejście USA do Rosji. Scenariusz jakiejś ponownej próby resetu, podobnej do tej podjętej przez administrację Obamy, jest w obecnych warunkach trudny do wyobrażenia. Nie oznacza to, że Biden nie będzie podejmował pragmatycznych prób współpracy z Rosją w wąskich obszarach, typu kontrola zbrojeń.

6. Istotniejsze zmiany mogą się pojawić w amerykańskiej polityce na Bliskim i Środkowym Wschodzie. Największym pytaniem pozostaje polityka Bidena wobec Iranu i kwestia ewentualnego powrotu do porozumienia JCPOA (Joint Comprehensive Plan of Action). Sam Biden zadeklarował jednak, że jeśli Iran wróci do pełnego przestrzegania JCPOA, jego administracja ponownie przystąpi do porozumienia i poszuka wraz z sojusznikami innych sposobów odparcia wrogich działań Teheranu.

7. Więzy polsko-amerykańskie, oparte m.in. intensywnej współpracy wojskowej oraz w zakresie energetyki, niezależnie od rządzącej administracji wydają się silne. W najistotniejszym dla nas wymiarze obronnym zwiększona amerykańska obecność wojskowa nad Wisłą, ustanowiona w czasie administracji Obamy, kontynuowana była przez administrację Trumpa i zapewne nie zmieni się to po objęciu urzędu przez Bidena. Administracja Bidena może być dla Warszawy jednak trudniejszym partnerem i podnoszącym bardziej zdecydowanie kwestie poszanowania rządów prawa czy wolności mediów. Niemniej najbliższe miesiące będą kluczowe, aby możliwie szybko nawiązać kontakty robocze zarówno z prezydentem elektem, jak i relacje z potencjalnymi przyszłymi członkami jego administracji, by możliwie precyzyjnie wyjaśnić wszystkie wątpliwości i potencjalne kwestie sporne, zamrażając działania w kwestiach kontrowersyjnych, zanim otoczenie nowego prezydenta przystąpi do kompleksowego wypracowywania założeń polityki zagranicznej. Istotna może być także rola think tanków posiadających kontakty w amerykańskich instytucjach zajmujących się polityką zagraniczną. Warto też podjąć działania informacyjne i lobbingowe poprzez organizację konferencji, seminariów czy zlecanie artykułów, by budować narrację o istotnym dla USA charakterze stosunków z Polską.

Autor: dr Tomasz Smura, Dyrektor Biura Analiz Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego

Pobierz jako PDF

 

[i] The Council on Foreign Relations https://www.cfr.org/bio/joseph-r-biden-jr (dostęp 9 listopada 2020 roku). The White House.

[ii] “NATO: U.S. Senate Resumes Expansion Debate,” Radio Free Europe, March 09, 1998, https://www.rferl.org/a/1088208.html

[iii] President Barack Obama https://obamawhitehouse.archives.gov/realitycheck/node/110  (dostęp 9 listopada 2020 roku).

[iv] “Meet the contenders for Biden’s Cabinet,” Politico, July 11, 2020 https://www.politico.com/news/2020/11/07/joe-biden-cabinet-picks-possible-choices-433431

“Here’s Who Biden Is Considering for Top Jobs in His Administration,” Intelligencer, October 23, 2020, https://nymag.com/intelligencer/2020/10/who-biden-is-considering-for-top-jobs-if-he-wins.html

[v] “A faltering U.S.-China trade deal is now the nations’ strongest link,” Reuters, August 14, 2020, https://www.reuters.com/article/us-usa-trade-china-analysis-idUSKCN25A0DJ

[vi]Joseph R. Biden, Jr., “Why America Must Lead Again: Rescuing U.S. Foreign Policy After Trump” Foreign Affairs, March/April 2020,

 https://www.foreignaffairs.com/articles/united-states/2020-01-23/why-america-must-lead-again