Chiny w Nowej Erze
Autor: Bogdan J. Góralczyk
Opublikowano: 25 października, 2022
XX zjazd Komunistycznej Partii Chin (KPCh) nie tylko utrwalił pozycję Xi Jinpinga w partii i państwie, ale zarazem zupełnie zmienia realia w Chinach. Nie ma już zbiorowych rządów, wrócił „syndrom Cesarza”, rządzącego jednoosobowo. Chiny wchodzą w „Nową Erę”. Odeszły one – symbolem było znamienne wyprowadzenie z sali obrad poprzedniego przywódcy, Hu Jintao – od pragmatycznych, trzeźwych i zdroworozsądkowych rządów Deng Xiaopinga. W ich miejsce wchodzi nowa ideologia, oparta na dyscyplinie (leninizm), hierarchii (konfucjanizm) i nacjonalizmie, a w gospodarce na marksizmie, czyli niechęci do rynku i jego praw. Wszystko to na dodatek jest ubrane w śmiałe wizje Xi. Pytanie: czy będą do spełnienia i czy nastąpi obiecywany „renesans chińskiego narodu”? To najważniejsze egzaminy przed jakimi stanie Xi Jinping w najbliższym czasie.
Obrady zjazdu i skład nowej ekipy rządzącej w kadencji 2022-27 jednoznacznie potwierdziły, że Xi utrwalił swe jedynowładztwo i otoczył się akolitami. Zgodnie z tradycją konfucjańską i założeniami chińskich strategów, od Sun Zi począwszy, w chwilach próby społeczeństwo, w tym członkowie KPCh, mają jednoczyć się wokół Wodza. Jeśli wygra, będzie wielbiony; jeśli przegra, będzie potępiony.
Dotychczasowe dziesięć lat rządów Xi i obecna praktyka dowodzą, że Chiny weszły w nową rzeczywistość. Stawiają sobie nader ambitne cele. Tymczasem sytuacja zarówno wewnętrzna, jak zewnętrzna mocno się skomplikowały. Na arenie wewnętrznej wszystko szło dobrze. Nawet mimo wybuchu pandemii COVID-19 w styczniu 2020 roku. Dzięki twardym lockdownom poradzono sobie i już we wrześniu 2020 r. uroczyście ogłoszono koniec walki z wirusem. Kraj ponownie wszedł na ścieżkę wysokiego wzrostu. Za rok 2021 odnotowano wzrost PKB o 8,1 proc., podczas gdy świat zewnętrzny pogrążał się w kłopotach, a nawet recesji.
Jednakże radość okazała się przedwczesna. Dwie chińskie szczepionki nie dały rady nowej mutacji wirusa, omikronowi. W efekcie od wczesnej wiosny tego roku trzeba było znowu wprowadzać długie twarde lockdowny, w tym w Szanghaju (26 mln mieszkańców) czy Chengdu (21 mln). Nawet w dniu rozpoczęcia obrad zjazdu blisko 250 mln Chińczyków siedziało zamkniętych lub znajdowało się w kwarantannie.
Niestety, „przewodniczący od wszystkiego” (jak go złośliwie nazywają za granicą) – Xi Jinping twardo trzyma się swej strategii „zero tolerancji dl Covidu”, co jeszcze raz potwierdził w referacie programowym na zjeździe. Czemu to robi? Z jednego, podstawowego powodu – Chiny odnotowały stosunkowo niewielką liczbę ofiar śmiertelnych pandemii, podczas gdy na świecie było ich miliony. Tym argumentem cały czas karmi się własnych obywateli, dając im podszeptem do zrozumienia: my jesteśmy lepsi, robimy to lepiej.
To skutkowało, ale tylko do nawrotu zarazy. Teraz już widać jak na dłoni, że koszty – społeczne, gospodarcze i inne – tej strategii są ogromne. Toteż w społeczeństwie, a nawet w szeregach KPCh narodził się ferment, który oczywiście nie pojawił się podczas obrad zjazdu (za wyjątkiem wspomnianego incydentu z Hu Jintao). Kłopoty jednak zostają. Pojawiły się przeszkody strukturalne, jak starzenie się i kurczenie społeczeństwa. Coraz trudniejszy do utrzymania będzie dotychczasowy, niepisany ale oczywisty, społeczny kontrakt: my, KPCh, rządzimy i dajemy wam, społeczeństwu rosnący dobrobyt, a wy w zamian za to macie być posłuszni. A ponieważ nie wszyscy na takie podejście się godzą, więc rośnie poziom społecznej kontroli i inwigilacji, jeszcze bardziej wzmocniony podczas pandemii.
Jeszcze bardziej skomplikowana stała się sytuacja zewnętrzna. Władimir Putin na Ukrainie najwyraźniej nie spełnił oczekiwań kierownictwa KPCh. Tymczasem Amerykanie w ostatnich latach zmienili strategię wobec Chin. Poprzednią politykę zaangażowania zamieniono w „strategiczną rywalizację”. Mimo zmiany ekipy w Waszyngtonie, ona stale narasta. Obok wojny handlowej i celnej od marca 2018 r., w trakcie pandemii doszła wojna medialna (ideologiczna) oraz o wysokie technologie (Huawei, 5G, TikTok, etc.), a nawet w kosmosie.
W efekcie, wizerunek Chin na zewnątrz został mocno nadszarpnięty. Nie zważając na to, Xi Jinping nadal zapowiada „wielki renesans narodu chińskiego”. Nie zostanie on jednak osiągnięty, co oczywiste, jeśli po obu stronach Cieśniny Tajwańskiej istnieją dwa organizmy z Chinami w nazwie. Innymi słowy, „renesans” oznacza połączenie Chin kontynentalnych z Tajwanem, czego Xi nie kryje i co podkreślił także na zjeździe.
Podstawowy problem tkwi w tym, że ta kwestia traktowana przez władze w Pekinie jako „sprawa wewnętrzna”, zupełnie inaczej jest widziana i przyjmowana w świecie zewnętrznym, od Waszyngtonu i Tokio począwszy. Natomiast mieszkańcy Tajwanu zyskali przez lata odosobnienia (od 1949 r.) własną tożsamość. Są też zadowoleni z wprowadzonej od 1988 r. demokracji. Dziś tamtejsze poparcie dla zjednoczenia jest jednocyfrowe, a ostatnio tąpnęło jeszcze bardziej po tym, jak Pekin podporządkował sobie demonstrujący Hongkong.
Wnioski:
- Dwa największe organizmy na globie znalazły się w zwarciu, dotychczas eskalującym, a nie ulegającym wycieszeniu. Ta amerykańsko-chińska rywalizacja niestety się nasila;
- Jedynowładztwo Xi Jinpinga, jego słowa oraz programowe wizje i cele skłaniają do wniosku, że Chińczycy rzeczywiście wierzą w swoje stale powtarzane mantry: „my się wojny nie boimy’, oraz „jak będzie wojna, to wszyscy stracą”;
- Co najmniej od głośnej wizyty pani Nancy Pelosi na Tajwanie w sierpniu br., jeśli nie wcześniej obok frontów w Ukrainie, mamy też inny – wokół Tajwanu, gdzie sytuacja mocno się zaogniła;
- To „kwestia Tajwanu” będzie swego rodzaju papierkiem lakmusowym dalszego rozwoju wypadków. Determinacja Xi Jinpinga w tej akurat sprawie zdaje się być nieugięta. On wyraźnie chce dokończyć działa rewolucji Mao Zedonga i zamknąć ostatnią „otwartą kwestię” po – źle w Chinach wspominanym – okresie „stulecia narodowego poniżenia” (1839-1949).
- Nie wiemy, czy chińskiemu jedynowładcy się uda i przełamie poważne strukturalne bariery, przed którymi i on, i Chiny stanęły. Tym bardziej nie wiemy też, czy zjednoczenie z Tajwanem jest możliwe bez użycia siły. Przed Chinami i ich przywództwem stoi wiele poważnych wyzwań. Stąd nawet nie dziwią słowa mówiące o „wichrach i burzach” w referacie programowym XX zjazdu. Wejście w Nową Erę (xin shidai), o której tak głośno w chińskich mediach, nie będzie łatwe. To akurat jest pewne. Jednakże obecna sytuacja, tak w Chinach, jak i wokół nich, rodzi więcej znaków zapytania niż pewników co do przyszłości.
Autor: Bogdan J. Góralczyk, Senior Fellow w programie Polityka Międzynarodowa Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego. Ostatnio wydał, unikatowy na polskim rynku, Chiński Tryptyk, w tym tom o „Erze Xi Jinpinga”.