W komputerowej grze wojennej wzięli udział przedstawiciele sił zbrojnych krajów NATO i UE oraz eksperci. Była to odpowiedź na trwające za naszą wschodnią granicą największe od upadku ZSRR manewry wojskowe.
Symulację przeprowadziła Fundacja im. Kazimierza Pułaskiego przy wsparciu fundacji Potomac, która zrzesza analityków wojskowych z USA. W grze wykorzystano specjalistyczną platformę Hegemon, która oferuje ogromną bazę danych na temat rosyjskiej armii oraz sił NATO.
Jak ustaliła „Gazeta Wyborcza” w grze wziął udział m.in. były dowódca wojsk lądowych gen. Waldemar Skrzypczak oraz dowódca tzw. szpicy NATO gen. Paul Tennant.
Kiedy na Białorusi trwają manewry wojskowe, w których nieoficjalnie może brać udział nawet 100 tys. żołnierzy w Polsce na razie sprawdzono gotowość do obrony na komputerach. Jak można przeczytać na stronie internetowej fundacji, komputerowa symulacja miała m.in. ocenić efektywność tworzonych oddziałów Wojsk Obrony Terytorialnej w zapobieganiu rosyjskiej inwazji na Polskę. W realnym świecie test odbędzie się pod koniec września. I podobnie jak w symulacji, przećwiczone zostaną Wojska Obrony Terytorialnej.
Kiedy na Białorusi trwają manewry wojskowe, w których nieoficjalnie może brać udział nawet 100 tys. żołnierzy w Polsce na razie sprawdzono gotowość do obrony na komputerach. Jak można przeczytać na stronie internetowej fundacji, komputerowa symulacja miała m.in. ocenić efektywność tworzonych oddziałów Wojsk Obrony Terytorialnej w zapobieganiu rosyjskiej inwazji na Polskę. W realnym świecie test odbędzie się pod koniec września. I podobnie jak w symulacji, przećwiczone zostaną Wojska Obrony Terytorialnej.
A jakie są wniosku po trwającej trzy dni grze wojennej? Jak pisze piątkowa „Gazeta Wyborcza” symulacja miała charakter wojny konwencjonalnej. Rosja zaatakowała przy użyciu 80 tys. żołnierzy. Polska przy wsparciu NATO odpowiedziała ponad 100 tys. armią wspieraną przez obronę terytorialną oraz szpicą NATO, która byłaby gotowa do walki po 30 dniach wojny. Okazało się, że tak samo jak w innych wojnach z Rosją, do starcia doszłoby na linii Wisły i Narwi.
Z przeprowadzonej symulacji wynika, że Polska nie ugięłaby się pod naporem rosyjskiej armii i po 43 dniach wygrałaby wojnę. Jednak tyle szczęścia nie miałyby Litwa, Łotwa i Estonia. Jak dowiedziała się gazeta, sukces nie byłby zasługą Wojsk Obrony Terytorialnej, ale NATO. Bez Sojuszu druga Bitwa Warszawska byłaby nieunikniona. A według ekspertów obrona terytorialna może być efektywna tylko jako lekka piechota działająca razem z siłami operacyjnymi, bo w starciu z regularnym wojskiem nie ma żadnych szans.
„Gazeta Wyborcza” powołując się na ekspertów z Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego pisze, że odbyło się kilka symulacji wojny. W nie każdej z nich Polska wspierana przez NATO odniosła zwycięstwo.
***
Źródło: Wirtualna Polska
Data publikacji: 15 września 2017
Link do źródła dostępny tutaj