Bliski Wschód: szanse na szyicko-sunnickie zbliżenie
Autor: Tomasz Otłowski
Opublikowano: 17 kwietnia, 2014
Wydarzenia w regionie Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej (MENA), w trzy lata po wybuchu „arabskiej wiosny”, wciąż zaskakują swą dynamiką i skalą. Jednym z takich zwrotów akcji są zauważalne ostatnio symptomy odwilży na linii Iran – arabskie monarchie znad Zatoki Perskiej. Oznaki potencjalnego ocieplenia relacji między tymi państwami są tym bardziej zadziwiające, że pojawiają się w momencie największego od dekad nasilenia konfrontacji szyicko-sunnickiej, która na terenie objętej wojną Syrii przyjęła już jawnie otwarty, zbrojny charakter.
Sytuacja na Bliskim Wschodzie – zawsze wrażliwa na fluktuacje i zmiany zachodzące w globalnym środowisku międzynarodowym – od trzech lat ewoluuje w przyspieszonym tempie, przy czym kierunek tych procesów wciąż nie jest możliwy do przybliżonego nawet zdefiniowania. Na stan spraw i wydarzeń na obszarze bliskowschodnim największy wpływ mają obecnie zarówno czynniki o charakterze wewnętrznym, wynikające z procesów zachodzących w samym regionie, jak i te oddziałujące z zewnątrz. Do tych pierwszych można zaliczyć narastającą rywalizację sunnicko-szyicką (najpełniej uwidaczniającą się w wojnie w Syrii i sytuacji w Iraku), kwestię irańskiego programu nuklearnego czy też wzrost oddziaływania i znaczenia radykalnego islamu w regionie. Z kolei najważniejszym elementem o charakterze pozaregionalnym jest pogarszająca się atmosfera relacji między Zachodem (Stanami Zjednoczonymi i UE) a Rosją. Czynnik ten może w perspektywie najbliższych miesięcy okazać się najpoważniejszym elementem wpływającym na ewolucję głównych geopolitycznych paradygmatów sytuacji w regionie MENA.
Wewnątrzislamska wojna religijna w Syrii
Dla procesów, kształtujących obecną rzeczywistość strategiczną na Bliskim Wschodzie, kluczowe znaczenie ma wojna w Syrii. Konflikt ten, trwający już czwarty rok, jak w soczewce skupia większość regionalnych problemów, absorbując równocześnie zaangażowanie (i rywalizację) mocarstw światowych. Wojna w Syrii – początkowo będąca klasycznym konfliktem wewnętrznym, do którego doszło na fali „arabskiej wiosny” – z biegiem czasu przerodziła się w wojnę między zamieszkującymi region społecznościami szyickimi i sunnickimi. Logika sytuacji etnicznej, wyznaniowej i strategicznej w Lewancie stała się determinantą takiego niespodziewanego obrotu wydarzeń. Początkowo wszystko wskazywało raczej na to, że wojna syryjska może stać się „jedynie” – podobnie jak wcześniejsze konflikty i kryzysy w Iraku, Bahrajnie lub Jemenie – „starciem pośrednim” pomiędzy Iranem a Arabią Saudyjską, czyli regionalnymi potęgami, rywalizującymi o wpływy i prymat na Bliskim Wschodzie. Sprawy posunęły się jednak o wiele dalej i rywalizacja strategiczna przekształciła się w otwarty konflikt również w wymiarze wyznaniowym; w żywiołowe starcie sunnicko-szyickie, odwołujące się bezpośrednio do wielowiekowych dziejów i bujnej mitologii tego sporu.
Sytuacja taka wprowadza nową jakość w dynamikę regionalnych stosunków międzynarodowych. Niesie również określone reperkusje i skutki nie tylko dla sytuacji w samej Syrii i trwającej tam wojny, ale rzutuje także na wiele innych problemów regionu: począwszy od rywalizacji irańsko-saudyjskiej w Zatoce Perskiej, poprzez wydarzenia w Jemenie, Iraku i Libanie, na kwestii irańskiego programu nuklearnego kończąc. Jeśli dodać do tego wspomnianą wcześniej pogarszającą się szybko atmosferę relacji i współpracy między mocarstwami światowymi po wydarzeniach na Ukrainie, to ukazuje się niezbyt optymistyczny obraz nowej sytuacji międzynarodowej w regionie MENA.
Paradoksalnie, taki obrót wydarzeń – w którym dominującą osią sporów i konfliktów w regionie staje się czynnik wyznaniowy – nie jest na rękę Islamskiej Republice Iranu. Władze w Teheranie zdają sobie sprawę, że o ile są w stanie skutecznie (i z sukcesami) prowadzić z sunnickimi Arabami grę na płaszczyźnie strategicznej, o tyle przeniesienie tego konfliktu w wymiar religijno-teologiczny może zakończyć się irańskim niepowodzeniem. Powód jest prosty – szyitów jest dużo mniej niż sunnitów, są oni wewnętrznie zróżnicowani
i rozproszeni po całym Bliskim Wschodzie, a do tego w większości państw (za wyjątkiem Iraku i samego Iranu) stanowią społeczności dyskryminowane (z reguły jako mniejszości) oraz spychane na margines życia społecznego i politycznego. Podtrzymywanie konfrontacji w wymiarze wyznaniowym absolutnie nie leży w interesie Iranu także i z tego względu, że wraz z trwaniem takiego konfliktu niewątpliwie rósłby religijny zapał sunnitów. Wówczas to, co dzisiaj jest domeną głównie islamskich ekstremistów spod znaku Al-Kaidy, aktywnych w Syrii i Iraku – czyli walka z szyickimi „heretykami” – mogłoby rozlać się po całym regionie jako antyszyicka „krucjata”. Scenariusz taki oznaczałby dla Teheranu zarówno ostateczny rozpad z mozołem budowanego od dekad „szyickiego półksiężyca”, jak też przekreślałby szanse Iranu na dalsze odgrywanie roli regionalnego mocarstwa, które ma coś do zaoferowania (przynajmniej w swoim mniemaniu) także sunnitom.
Nie bez znaczenia dla irańskiego stanowiska są również doświadczenia z Syrii. Operacyjne i strategiczne uwarunkowania trwającej tam wojny pokazały ograniczenia, jakie stoją przed alawickimi władzami tego kraju i wspierającymi je siłami szyickimi z regionu. Pomimo bezprecedensowej pomocy ze strony Iranu, długotrwałego zaangażowania doborowych jednostek libańskiego Hezbollahu oraz wysiłku tysięcy ochotników szyickich z Iraku, Iranu, Jemenu (a nawet Pakistanu) – Damaszek nie jest w stanie stłumić rebelii sunnickiej, która przekształciła się już dawno w islamistyczną „świętą wojnę z heretykami i niewiernymi”.
Nowe otwarcie?
Ten patowy układ w Syrii (i szerzej, w całym regionie) najwyraźniej odczuwany jest także przez drugą stronę sporu. Arabia Saudyjska i jej sojusznicy znad Zatoki również odkrywają granice możliwości swych działań wobec problemów regionu oraz skuteczności projekcji własnych interesów. Wspierane przez Saudów syryjskie grupy opozycyjne albo przyłączyły się do islamskich ekstremistów, w większości powiązanych z Al-Kaidą, albo też uległy marginalizacji i rozdrobnieniu, wykluczającym je w praktyce z gry o przyszłość Syrii. Batalia syryjska, a za jej wpływem także obrót wydarzeń w całym regionie, najwyraźniej zboczyły z kursu zaprojektowanego wcześniej w Rijadzie i wymknęły się spod jego kontroli. Czynnikami dodatkowo komplikującymi sytuację strategiczną Arabii Saudyjskiej są również zauważalny brak jasnej i zdecydowanej polityki Stanów Zjednoczonych wobec Bliskiego Wschodu oraz słabość ich obecnego przywództwa politycznego (widoczna choćby podczas kryzysu wokół syryjskiej broni chemicznej w 2013 roku). Skazuje to Saudyjczyków i ich sojuszników na działania samodzielne.
Dodatkowo pękać zaczyna niewzruszona jeszcze niedawno jedność i zgodność strategii w łonie państw arabskich znad Zatoki Perskiej (zrzeszonych w Radzie Współpracy Zatoki, GCC). Oman – tradycyjnie najbardziej niezależny członek tego klubu (być może ze względu na fakt, iż zamieszkują go w większości odrębni od sunnitów i szyitów ibadyci), znowu podejmuje własną, niezależną grę z Iranem.
Sytuacja taka paradoksalnie rodzi szanse na nowe otwarcie (czy też raczej: wymusza takowe) w relacjach Iranu i Arabii Saudyjskiej. Seria ostatnich wydarzeń dyplomatycznych, wypowiedzi i gestów z obu stron jest bezprecedensowa. W grudniu 2013 roku irański minister spraw zagranicznych, Mohammad Dżawad Zarif, składa oficjalną wizytę w Kuwejcie, Omanie, Katarze i Zjednoczonych Emiratach Arabskich. W połowie marca 2014 r. Oman odwiedza z kolei sam Hassan Rouhani, nowy prezydent Islamskiej Republiki Iranu, nadzieja Zachodu i irańskich reformatorów na nową jakość w irańskiej polityce zagranicznej i rzeczywistości społeczno-politycznej.
8 marca 2014 r. w świat poszła niewiarygodna wręcz wiadomość (podana przez media libańskie, powołujące się na źródła dyplomatyczne w Bejrucie), że władze Arabii Saudyjskiej oficjalnie wystosowały dla Rouhaniego zaproszenie do złożenia wizyty w Rijadzie. Według doniesień z regionu, prezydent Iranu miał to zaproszenie przyjąć, a do wizyty ma dojść w najbliższym czasie. Jeszcze kilka miesięcy temu wydarzenie tej rangi byłoby niemożliwe, dzisiaj ma szanse stać się rzeczywistością polityczną regionu.
Wyzwania i przeszkody
Czas pokaże, czy ocieplenia klimatu dwustronnych relacji irańsko-saudyjskich to jedynie zabieg taktyczny (kolejny przejaw klasycznego muzułmańskiego „zwodzenia wrogów” – osławione taqqiya i kitman), czy też może wyraz autentycznej woli zmian. Niewykluczone, że obie strony widzą ocieplenie wzajemnych relacji nie jako „reset” dotychczasowych strategii, ile raczej jako chwilowy rozejm taktyczny, mający dać szanse na chwilę oddechu, niezbędną dla ogarnięcia i uporządkowania własnych szeregów przed kolejnymi rundami rozgrywki. Niezależnie jednak od tych wątpliwości, już dziś wiadomo, że pojednawcze gesty obu stron spotykają się – u każdej z nich – z oporem przeciwników takiej polityki. W Iranie coraz głośniej słychać wyrazy niezadowolenia ze strony najbardziej konserwatywnych elementów rządzącego establishmentu (m.in. otoczenie ajatollaha Ali Chamenei, środowisko Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej). Rośnie też skala ataków medialnych na Arabię Saudyjską, podkreślających m.in. jej rolę w wojnie syryjskiej.
W Rijadzie z kolei nasila się „kłótnia w rodzinie”, między zwolennikami zawarcia choćby taktycznego porozumienia z Iranem, a zażartymi przeciwnikami takiej opcji (tym ostatnim przewodzić ma nieformalnie książę Bandar, szef saudyjskiego wywiadu).
Innym, równie ważnym wyzwaniem dla szyicko-saudyjskiej odwilży, może być sama dynamika wydarzeń w regionie. Ostatnia eskalacja napięcia między Damaszkiem a Ankarą, związana z incydentami zbrojnymi na granicy syryjsko-tureckiej, może zniweczyć irańsko-saudyjskie próby wyhamowania eskalacji konfliktu syryjskiego. Niewiadomą pozostaje także reakcja i działania Izraela, któremu z pewnością nie spodoba się szyicko-sunnickie ocieplenie w regionie. Swoją własną politykę prowadzą także Kurdowie, dla których chaos w Syrii i postępujący rozpad Iraku to szansa na własną, tak upragnioną, państwowość.
Wnioski i rekomendacje
- Dynamika procesów geopolitycznych, zachodzących w regionie bliskowschodnim, osiągnęła punkt, w którym główni regionalni gracze – Arabia Saudyjska i Iran –zmuszeni są do podjęcia strategicznego dialogu, będącego także w szerszym ujęciu nowym otwarciem między sunnitami a szyitami. Bez próby częściowego choćby resetu we wzajemnych stosunkach, oba państwa nie będą w stanie realizować swoich strategii wobec regionu. Z drugiej strony, to szyicko-sunnickie zbliżenie na Bliskim Wschodzie zdaje się być obecnie jedyną szansą na uregulowanie takich problemów regionu, jak wojna w Syrii czy irański program nuklearny.
- Dialog irańsko-saudyjski może być jednak utrudniony, a nawet storpedowany, przez poważne przeszkody i przeciwności. Ich źródłem są zarówno procesy polityczne zachodzące w Iranie i Arabii Saudyjskiej, jak i działania innych regionalnych podmiotów (Turcja, Izrael, społeczności kurdyjskie). Poważnym wyzwaniem dla przyszłości dialogu szyicko-sunnickiego na obszarze MENA może okazać się również ew. zmiana polityki Rosji wobec tego regionu. Powodzenie procesu ocieplenia irańsko-saudyjskiego mogłoby stanąć pod znakiem zapytania, jeśli Moskwa zdecydowałaby się na podjęcie konfrontacyjnych wobec Zachodu kroków na Bliskim Wschodzie (np. otwarcie stając po stronie prezydenta Baszira al-Assada w konflikcie syryjskim, wyłamując się z międzynarodowej presji wobec Iranu w kwestii jego programu nuklearnego czy też podejmując próbę odzyskania dawnych wpływów w krajach arabskich).
- Podtrzymanie szans na przełom w regionie bliskowschodnim powinno stać się obecnie ważnym zadaniem społeczności międzynarodowej, zwłaszcza UE i Stanów Zjednoczonych. Konflikt ukraiński i kryzys w relacjach Zachodu z Rosją nie mogą przesłaniać innych strategicznych kierunków zainteresowania.
- Państwa zachodnie powinny obecnie zachęcać zarówno Teheran, jak i Rijad do kontynuacji polityki odprężenia we wzajemnych relacjach, nie bacząc na pojawiające się przeszkody. Ważnym elementem takiej strategii powinno stać się także oddziaływanie UE i USA na tych regionalnych partnerów Zachodu, którzy – jak Turcja czy Izrael – czują się poważnie zaniepokojeni perspektywami szyicko-sunnickiego dialogu strategicznego. Tel Awiw i Ankara muszą otrzymać zapewnienie, że odprężenie na linii Rijad-Teheran nie stanowi zagrożenia ani dla interesów strategicznych Izraela i Turcji, ani też dla ich bezpieczeństwa w regionie.
Autor: Tomasz Otłowski, Senior Fellow Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego