KOMENTARZ PUŁASKIEGO – B. Góralczyk: Szczyt 17+1 – co zrobić z Chinami?

Autor foto: Domena publiczna

KOMENTARZ PUŁASKIEGO – B. Góralczyk: Szczyt 17+1 – co zrobić z Chinami?

KOMENTARZ PUŁASKIEGO – B. Góralczyk: Szczyt 17+1 – co zrobić z Chinami?

11 lutego, 2021

KOMENTARZ PUŁASKIEGO – B. Góralczyk: Szczyt 17+1 – co zrobić z Chinami?

KOMENTARZ PUŁASKIEGO – B. Góralczyk: Szczyt 17+1 – co zrobić z Chinami?

Autor foto: Domena publiczna

KOMENTARZ PUŁASKIEGO – B. Góralczyk: Szczyt 17+1 – co zrobić z Chinami?

Autor: prof. dr hab. Bogdan Góralczyk

Opublikowano: 11 lutego, 2021

We współpracy z Chinami Zachód, począwszy od USA, przeszedł od długoletniego zaangażowania do „strategicznej rywalizacji”. Ostatnia zmiana administracji w Waszyngtonie nie odwróci tego procesu, bowiem pandemia COVID-19 jedynie zaostrzyła stale rosnącą rywalizację, zamieniając ją w coraz bardziej otwartą walkę o prestiż i prymat w systemie. Stawia to nowe wyzwania i dylematy przed Europą i Polską, co dało się zauważyć na ostatnim wirtualnym szczycie w ramach formuły 17+1. 

Chiny coraz bardziej orientują się na Europę. Dowodem na to są aż dwie wizje i strategie skierowane wobec naszego kontynentu: Inicjatywa Pasa i Szlaku (BRI) z 2013 r. i jeszcze wcześniejsza, ogłoszona w Warszawie w kwietniu 2012 r., formuła współpracy z państwami naszego regionu 16+1, w 2019 r. – po dodaniu Grecji – zamieniona w 17+1.

Za chińskimi działaniami stoją złożone kalkulacje. Chiny obawiają się powrotu do duopolu w globalnym układzie sił i zimnowojennego podziału. Szukają więc niejako trzeciego bieguna, którym wd. chińskich złożeń mogłaby być  Europa, rozumiana jako kontynent, ale też UE oraz stolice poszczególnych państw. Ponadto ten rozwinięty obszar daje szanse dostępu do nowych technologii i rozwiązań, a te Państwu Środka, które już wcześniej gdzie indziej zapewniło sobie dostawy surowców, są teraz – przy ambitnych chińskich celach budowy społeczeństwa innowacyjnego – bardzo potrzebne. Kalkulacje w Pekinie są więc zarówno geopolityczne, jak handlowe i inwestycyjne.

Wirtualny szczyt 17+1 w dniu 9 lutego br., po rocznej przerwie wywołanej pandemią, wskazuje jednak, że początkowy entuzjazm wobec inicjatywy zaczyna opadać. Co prawda po stronie chińskiej podniesiono rangę tego spotkania na najwyższy możliwy szczebel. Dotychczas była to formuła współpracy premierów, podczas gdy teraz pojawił się sam Przewodniczący ChRL (uszczypliwie nazywany poza Chinami „przewodniczącym od wszystkiego”) Xi Jinping. Niemniej po drugiej stronie reprezentacja była już na niższym szczeblu: aż sześć państw z 17 (Bułgaria, Rumunia, Słowenia oraz państwa bałtyckie) oddelegowały tylko ministrów, co niewątpliwie było policzkiem dla zawsze wyczulonej na sprawy protokolarne i hierarchię strony chińskiej. Istniały wręcz obawy, że mogą być to nawet ambasadorowie, a zamieszanie wokół szczytu trwało praktycznie do ostatniej chwili.

Motywacje są tu stosunkowo jasne. Kolejne ambitne plany i szybki rozwój Chin, tylko nieco powstrzymany przez pandemię (wzrost PKB w 2020 r. w Chinach wyniósł  2,3 proc., podczas gdy większość istotnych gospodarek odnotowała recesję), „obudziły” wreszcie amerykańskie elity polityczne, czego dowodem jest wspólny negatywny stosunek do Chin na niezwykle spolaryzowanej amerykańskiej scenie.

Wydaje się więc, że świat coraz mocniej wkracza w epokę wojny o prymat, globalne przywództwo i nowy ład, co tworzy trudne dylematy przed elitami w Europie. One też już w stosunku do Chin się podzieliły, co jeszcze wyraźniej będzie widoczne podczas nadchodzącej debaty w Parlamencie Europejskim nad zawartą 30 grudnia ub.r., ale jeszcze nie ratyfikowaną, Wszechstronną Umową o Inwestycjach (CAI) między UE i Chinami.

Ten podział był już wcześniej wyraźny także wśród 17. Najchętniej z Państwem Środka współpracują Węgry i Serbia oraz państwa pojugosłowiańskie, przyjmując tamtejsze pomysły, środki na inwestycje (ostatnio 70 proc. z nich w ramach 17 trafia właśnie na Bałkany Zachodnie), a nawet szczepionki.

Po drugiej stronie znalazły się Państwa Bałtyckie oraz Polska, kierujące się nie tyle logiką handlową i inwestycyjną, lecz bezpieczeństwa, co nasilało się po konflikcie rosyjsko-ukraińskim, aneksji Krymu i rosyjskiej operacji w Donbasie, a narastało w trakcie administracji Donalda Trumpa. Do nich w 2020 r. spektakularnie dołączyły Czechy, stawiając na Tajwan, choć tylko na szczeblu rządowym (prezydent M. Zeman brał udział w szczycie i nadal jest zwolennikiem ścisłej współpracy z władzami ChRL).

Chiny a Polska

Polska natomiast wysłała przed szczytem sygnały mieszane. Z jednej strony szef polskiej dyplomacji zdecydowanie opowiadał się przeciwko umowie CAI i postulował poczekanie na nią  do czasu objęcia władzy przez nową administrację w USA, a z drugiej tuż przed szczytem 17+1 nasze władze podały, iż zamierzają wyasygnować duże sumy na port przeładunkowy w Małaszewiczach (gdzie już  trafia najwięcej chińskich pociągów z cargo do Europy). Z kolei prezydent A. Duda był pierwszy, który potwierdził udział w szczycie, w samym środku kontrowersji jakie go otaczały.

Chiny już wcześniej w ramach BRI i lądowego nowego Jedwabnego Szlaku same rysowały projekty podobne do rządowego Centralnego Portu Komunikacyjnego, jak też z całą pewnością dobrze by widziały polskie inwestycje w Małaszewiczach. W ogóle, fakt, iż 16+1 ogłoszono w Warszawie, nie był przypadkiem, tylko dowodem chłodnej kalkulacji i wynikał z analizy mapy i centralnego położenia Polski między Rosją a Niemcami.

Pytanie więc jest nie tyle o determinację strony chińskiej, potwierdzoną  jednoznacznie w wystąpieniu Xi Jinpinga na szczycie (jak też wzrost o ponad 8 proc. naszych obrotów handlowych w 2020 r., mimo pandemii, które z całą 17 przekroczyły 100 mld dolarów), lecz o konsekwencję i jasne stanowisko strony polskiej.

Podobnie jak wiele państw europejskich Polska staje bowiem przed strategicznym dylematem: nadal współpracować tylko z USA, jak było dotąd, czy też jednak zdywersyfikować paletę partnerów i skorzystać z chińskich ofert, nawet jeśli ich interesy są, co oczywiste, nieco inne od naszych. Na tę chwilę, jak wiadomo, jednolitego stanowiska po stronie Warszawy brak, a polaryzacja w stosunku do Chin jest na polskiej scenie nie mniej wyrazista niż w USA. Należy pamiętać jednak, że największym partnerem handlowym i gospodarczym Polski są Niemcy, które na współpracę z Chinami nadal stawiają – przynajmniej za administracji kanclerz A. Merkel. To powinno dawać do myślenia.

Autor: prof. dr hab. Bogdan Góralczyk, Senior Fellow w Programie Polityka Międzynarodowa Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego 
Zdjęcie: Jakub Szymczuk, Kancelaria Prezydenta RP