KOMENTARZ PUŁASKIEGO – O.Nadskakuła-Kaczmarczyk: Otruty, ale żywy czy zdrowy i aktywny – jaki Nawalny jest dla Kremla bardziej niebezpieczny?
10 września, 2020
KOMENTARZ PUŁASKIEGO – O.Nadskakuła-Kaczmarczyk: Otruty, ale żywy czy zdrowy i aktywny – jaki Nawalny jest dla Kremla bardziej niebezpieczny?
Autor: Olga Nadskakuła-Kaczmarczyk
Opublikowano: 10 września, 2020
Trucizna z grupy Nowiczok w organizmie znanego krytyka Władimira Putina oznacza nieskuteczne wykonanie na opozycjoniście wyroku śmierci wydanego przez lub za zgodą Kremla. W przypadku użycia tej substancji nie może być mowy o chęci zwykłego zastraszenia Nawalnego, o czym mówią zachodni i rosyjscy chemicy. Nieudana próba zabicia lidera rosyjskiej opozycji, mimo iż uniemożliwia mu na chwilę obecną (a prawdopodobnie i na dłuższy czas) prowadzenie aktywnej polityki, może uderzyć w interesy elity rządzącej silniej niż jego antyreżimowa działalność.
Kim jest Nawalny?
Aleksiej Nawalny to nie tylko jeden z wielu krytyków rosyjskiej władzy, ale najważniejszy polityk opozycyjny w Rosji, który zdolny jest do mobilizacji młodego pokolenia. Jego fenomen polega przede wszystkim na umiejętnym wykorzystaniu bardzo wąskich „okien politycznych możliwości” wywierania presji i osłabiania rosyjskiego systemu. Od momentu, kiedy dał się poznać jako gorliwy tropiciel korupcji na szczytach rosyjskiej władzy, uwagę przyciągały nie tylko energia i niezłomność młodego aktywisty, ale również jego nowatorski sposób prowadzenia działalności politycznej, zdolności organizacyjne i koordynacyjne. Nawalny od lat rozwija i rozszerza swoją aktywność online, zdając sobie sprawę jak istotnym narzędziem do rozpowszechniania swojego przekazu dla każdego opozycyjnego polityka w Rosji jest Internet. Opozycjonista prowadzi bloga, ma własny kanał na YouTubie, jest niezwykle aktywny w sieciach społecznościowych, a założona przez niego Fundacja do Walki z Korupcją systematycznie publikuje w sieci filmy śledcze obnażające nepotyzm i przekupstwo rosyjskiej klasy rządzącej. Również aktywność offline opozycjonisty jest sporym wyzwaniem dla Kremla. Polityk od kilku lat czynnie angażuje się w rosyjskie wybory różnego szczebla i to na wielu płaszczyznach. Z jednej strony sam próbuje startować jako kontrkandydat dla prokremlowskich polityków, np. w wyborach na mera Moskwy w 2013 roku, na których otrzymał niespodziewanie aż 27 proc głosów, czy w wyborach prezydenckich 2018 roku, w których choć bezskutecznie ubiegał się o zarejestrowanie jako kandydata na najważniejszy urząd w państwie, to jednak udało mu się przeprowadzić dynamiczną kampanię wyborczą. Opozycjonista nie tylko odwiedził wiele regionów Rosji, spotykając się z wyborcami i otwierając kilkadziesiąt regionalnych sztabów wyborczych, ale również zorganizował największe od 2012 roku akcje uliczne w całej Rosji. Innym sposobem wywierania wpływu na proces wyborczy w Rosji są organizowane przez jego sztaby regionalne szkolenia obserwatorów czy projekt „Mądre głosowanie” mający na celu osłabienie pozycji partii Jedna Rosja. Idea „mądrego głosowania” zdała swój egzamin już w 2019 roku, np. w wyborach do moskiewskiej dumy miejskiej 20 z 45 miejsc przypadło deputowanym spoza Jednej Rosji. W tym roku Nawalny chciał ponownie wykorzystać tę strategię w wyborach, które odbędą się 13 września br. w wielu regionach kraju. To właśnie z tym projektem związana była jego podróż na Syberię, zakończona nieszczęśliwym lotem z Tomska do Moskwy 20 sierpnia br.
Zastraszenie czy chęć zabicia?
Informacja z berlińskiego szpitala Charite, wskazująca, że rosyjski pacjent został otruty substancją z grupy Nowiczok potwierdziła przypuszczenia współpracowników opozycjonisty – Nawalny miał zostać zlikwidowany. Jak podkreśla wielu zachodnich i rosyjskich ekspertów Nowiczok nie jest środkiem służącą zastraszaniu, ale zabijaniu. Bez międzylądowania w Omsku, krytyk Kremla nie dożyłby przylotu do Moskwy. Tym samym, decyzja kapitana samolotu o awaryjnym lądowaniu (pomimo informacji o rzekomym podłożeniu bomby na tamtejszym lotnisku, która pojawiła się, gdy samolot zbliżał się do miasta) była pierwszą, która przyczyniła się do uratowania życia Nawalnego. Drugą taką decyzją było podanie atropiny – powszechnego antidotum w ostrych zatruciach – przez lekarza pierwszej pomocy w Omsku.
Współpracownicy opozycjonisty wskazują, że to właśnie strach przed rezultatami strategii „mądrego głosowania” na wyborach 13 września br. jak i przed możliwością zastosowania jej w wyborach do Dumy Państwowej w 2021 roku był bezpośrednim powodem podjęcia decyzji o likwidacji najgroźniejszego krytyka Kremla. Inni dodają, że wpływ na nią miały także protesty na Białorusi. Opozycjonista Ilja Jaszyn sprawę otrucia umieszcza w szerszym kontekście procesu tranzycji władzy po 2024 r. i wysiłków Kremla zmierzających do przedłużenia rządów obecnej elity politycznej. Usunięcie Nawalnego miało ograniczyć ryzyko dalszej destabilizacji systemu i obnażania coraz bardziej kruchych podstaw legitymizacji władzy Putina. Jaszyn jest zdania, że rządzący przywykli do idei personalizacji rosyjskiej polityki, co sprawia, że postrzegają ją następująco: skoro Putin jest symbolem obecnego systemu rosyjskiego i bez niego nie utrzyma się dotychczasowy pion władzy, to bez lidera opozycji jakim jest Nawalny nie utrzyma się cały ruch opozycyjny. Zdaniem Jaszyna kremlowska percepcja rosyjskich procesów politycznych i społecznych jako w pełni zależnych od konkretnej osoby jest anachroniczna i nieprzystająca do rzeczywistości. Przynajmniej jeśli chodzi o rosnący w kraju poziom niezadowolenia społecznego, czy stale rozrastający się ruch opozycyjny.
Nawalny zrobił wiele, by sympatyzujący z nim aktywiści nie byli sparaliżowani, gdy będzie odsiadywał wyroki w związku ze spreparowanymi pod niego sprawami karnymi. Stworzył sieć sztabów regionalnych, w których ludzie nieustanie pracują nad zmniejszaniem politycznych wpływów partii Jedna Rosja w swoich regionach. Współpracownicy Nawalnego w obecnej sytuacji dalej przygotowują filmiki, aktywnie agitują w sieciach społecznościowych, zachęcając do „mądrego głosowania” w niedzielę 13 września. To właśnie dzięki między innymi takim projektom do polityki idzie coraz więcej niezależnych, niezwiązanych wcześniej z żadną partią polityczną osób. Kreml nie tylko nie jest w stanie ich wszystkich zastraszyć, ale zdaje się zapominać o prawdopodobnych konsekwencjach zwiększania represji, czyli większej konsolidacji środowiska represjonowanego oraz tzw. negatywnej mobilizacji, skierowanej przeciw temu, kto represje stosuje.
Konsekwencje dla Kremla
Nawet jeśli duża część społeczeństwa wierzy w teorię typu „to nie nasz Nowiczok znaleźli w organizmie Nawalnego”, to rosyjska propaganda przegrywa już nawet nie dlatego, że nazwisko największego krytyka Kremla w kontekście otrucia pojawia się prawie codziennie w serwisach informacyjnych na całym świecie, ale przede wszystkim dlatego, że rodzimi propagandyści są zmuszeni równie często wymawiać nazwisko opozycjonisty, by zaprzeczać doniesieniom z Niemiec (do tej pory prokremlowske media i przedstawiciele elity unikali jak ognia wymawiania nazwiska opozycjonisty). Rosnąca rozpoznawalność Nawalnego to jedna z niekorzystnych dla elity rządzącej konsekwencji całej sytuacji. Druga, to reakcja Berlina na doniesienia kliniki Charite o znalezieniu w organizmie Nawalnego trucizny z grupy Nowiczok. Przybrała ona w swojej formule zaskakująco wysoką rangę polityczną. Oświadczenie w tej sprawie wydała sama kanclerz Niemiec Angela Merkel. Strona niemiecka postawiła Kremlowi ultimatum: jeśli Rosja nie wykaże woli rzetelnego wyjaśnienia sprawy użycia na swoim terytorium substancji będącej de facto zakazaną bronią chemiczną, to Niemcy będą dyskutować z sojusznikami z NATO na temat możliwej odpowiedzi, w tym również sankcji wobec Rosji. „Sprawa Nawalnego” pozbawia wszelkich złudzeń zwolenników koncepcji budowania wspólnej przestrzeni bezpieczeństwa z Rosją zaproponowanej przez prezydenta Francji Emmanuela Macrona, stawia też pod znakiem zapytania przekonania niektórych zachodnich polityków, że powiązania gospodarcze z Zachodem pomogą Rosji zmienić się wewnętrznie w państwo coraz bardziej demokratyczne. Chociaż opiniotwórcze dzienniki niemieckie w większości opowiadają się za zdecydowaną, wymierzoną w rosyjskie interesy gazowe reakcją niemieckiego rządu, to nauczeni doświadczeniem bardziej sceptyczni obserwatorzy nie liczą na daleko idącą w negatywne konsekwencje dla rosyjskiej elity odpowiedź Zachodu. Wskazuje się też, że oburzenie zachodniej opinii publicznej zapewne szybko przeminie. „To prawda, że wszystko przemija, ale pamięć wraz z poczuciem obrzydzenia wobec zaistniałego czynu zostanie” – napisała rosyjska analityczka Lilia Szewcowa na swojej stronie na portalu Facebook – „Wcześniej czy później ta pamięć stanie się czynnikiem w prawdziwej polityce”.
Autor: Dr hab. Olga Nadskakuła-Kaczmarczyk, Research Fellow w programie Polityka Międzynarodowa Fundacji im Kazimierza Pułaskiego, Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie
Zdjęcie: Evgeny Feldman, CC BY-SA 4.0