drill baby drill

Autor foto: Signs supporting oil drilling at a Donald Trump rally, in Potterville, Michigan, on August 29, 2024, ALEX BRANDON / AP

Perspektywy polityki energetycznej 47 Prezydenta USA – Donalda Trumpa

Perspektywy polityki energetycznej 47 Prezydenta USA – Donalda Trumpa

24 stycznia, 2025

Perspektywy polityki energetycznej 47 Prezydenta USA – Donalda Trumpa

drill baby drill

Autor foto: Signs supporting oil drilling at a Donald Trump rally, in Potterville, Michigan, on August 29, 2024, ALEX BRANDON / AP

Perspektywy polityki energetycznej 47 Prezydenta USA – Donalda Trumpa

Autor: Przemysław Zaleski

Opublikowano: 24 stycznia, 2025

„…Rezultaty są ważniejsze niż droga do celu…” – Donald Trump, The Way to the Top (Droga na szczyt), 2005 r. wydawnictwo Helion

Zgodnie z tradycją w czwartym tygodniu stycznia,  który przypadł dokładnie na 20. dzień ww. miesiąca, na uroczystej ceremonii zaprzysiężony został nowy, 47. już Prezydent Stanów Zjednoczonych.  Politycy nowej administracji rządu USA już w pierwszych godzinach urzędowania przedłożyli prezydentowi Donaldowi Trumpowi wiele rozporządzeń, które de facto zmienią na przynajmniej 4 lata oblicze amerykańskiej polityki energetycznej. Jednym z najważniejszych haseł wyborczych nowo wybranego gospodarza Białego Domu było „drill baby drill”, czyli „wierć kochanie wierć”, oznaczające zwiększenie produkcji płynnego złota, do których Trump zalicza ropę naftową i gaz. Tutaj warto przypomnieć, że nie jest to w historii Stanów Zjednoczonych nowość, bowiem ów slogan wyborczy Partii Republikańskiej istniał już w 2008 r. i był używany przez polityków tego ugrupowania, m.in. byłego gubernatora stanu Maryland Michaela Steele’a czy kandydatki na urząd wiceprezydenta USA Sarah Palin. Należy więc podkreślić, że deklaracje dotyczące zwiększania wydobycia węglowodorów są w ramach partii republikanów czymś naturalnym. Jednakże przy ocenie zmian w sektorze energetycznym  wprowadzanych przez nową administracje USA należy wziąć pod uwagę jeszcze jeden ważny aspekt: osobowość samego prezydenta.

Donald Trump nie jest politykiem, który przeszedł typową ścieżkę kariery, pozyskując głosy jako gubernator, deputowany czy kongresmen. Niewątpliwie bliższy jest mu świat biznesu niż amerykańskiego establishmentu, którego z pewnością nie darzy szacunkiem, oceniając treść jego przemówień. Jego biografowie podkreślają także, że nie można mu zarzucić braku determinacji, zwłaszcza gdy zyskuje poklask i popularność.  Zmiany w istotnej części amerykańskiej gospodarki, zwłaszcza w Stanach mocno tradycyjnych i konserwatywnych, wydają się być doskonałym wręcz „paliwem” do odwrócenia niektórych trendów wprowadzanych przez poprzedników Trumpa.

„…Zostałem wybrany aby reprezentować mieszkańców Pittsburgha, a nie Paryża…” – Oświadczenie Donalda Trumpa, z 1.06. 2017 r. 

Prognozując, jak będzie wyglądała energetyczna doktryna Trumpa, należy wrócić do jego poglądów na temat polityki klimatycznej i nakładania w związku z tym ograniczeń na przemysł. Już za czasów pierwszej swojej kadencji w 2017 roku podjął decyzje o wycofaniu się USA z „Porozumień Paryskich”, czyli międzynarodowego traktatu o ochronie klimatu z 2015 r. Owe porozumienie miało pomóc podjąć działania mające na celu ograniczenie globalnego ocieplenia i przeciwdziałanie jego skutkom. Według Trumpa amerykańska gospodarka nie odpowiada za większościową emisję dwutlenku węgla, a mimo to ponosi olbrzymie koszty realizacji zapisów traktatu. Wyjście USA z porozumienia formalnie potrwa rok, ale dla całego świata kierunek jest jasny – koniec z ograniczeniami. To podejście potwierdzają zapowiedzi administracji nowego prezydenta poprzez słowa ważnych polityków nowego rządu.  Scott Bessent, miliarder i właściciel funduszu hedgingowego „Key Square Group”, formalnie zaproponowany już w Senacie aby objął stanowisko sekretarza  skarbu, optuje, aby Stany Zjednoczone zwiększyły wydobycie ropy naftowej nawet o kilka milionów baryłek dziennie. Stany Zjednoczone produkujące 13,5 mln ropy rocznie według danych za 2024 r. MAE (Międzynarodowej Agencji Energii) szósty raz są globalnym liderem w zakresie wydobycia tego surowca. Podobna sytuacja występuje w przypadku pozycji USA jako producenta gazu, ponieważ wydobywa go 2,8 mld metrów sześciennych dziennie i jest liderem w zakresie eksportu. W swoim przemówieniu inauguracyjnym D. Trump powiedział: „obniżymy ceny, ponownie uzupełnimy nasze rezerwy strategiczne aż po sam szczyt i będziemy eksportować amerykańską energię na cały świat”.  Istotnym pytaniem jest opłacalność takiej polityki w dłuższym horyzoncie czasowym, bo obecnie USA nie tylko nie dotyka niedobór paliwa, ale wg amerykańskich analityków, m.in. Francisco Blancha, szefa globalnych badań nad towarami i instrumentami pochodnymi w Bank of America, w niedługim czasie widoczna będzie jego nadpodaż (wypowiedź z 2024 roku). Tę prognozę potwierdza także polityka największego konkurenta w tym segmencie, czyli Arabii Saudyjskiej, która we współpracy z innymi krajami OPEC plus w połowie 2024 roku zaczęła ograniczać  produkcję, w tym sam OPEC  łącznie o 2,2 mln ton dziennie, aby zachować odpowiedni poziom cenowy. Dwa pozostałe kraje importujące wysokie wolumeny ropy, tj. Indie i Chiny, są w związku z sankcjami zaopatrywane przez Rosję z dużą  obniżką cenową (średnio około 30 %). Zgodnie z przewidywaniem analityków, takich jak  Francisco Monaldi główny specjalista od rynków ropy Ameryki Łacińskiej z Baker Institute, od 2025 r. wrośnie produkcja ropy naftowej w takich krajach  jak Brazylia, czy Gujana, ale także w Kanadzie i Argentynie. 

Podobna sytuacja dotyczy drugiego „płynnego złota” ,czyli gazu. Według danych rządowej EIA (U.S. Energy Information Administration) od 2017 r. USA eksportują więcej gazu niż importują, a sytuacja w 2024 r. jest bardzo korzystna, ponieważ Stany Zjednoczone były największym eksporterem LNG na świecie i cały czas rozbudowują swoją infrastrukturę. W 2024 roku oddano do eksploatacji przemysłowej dwa nowe obiekty eksportowe LNG — Plaquemines LNG i Corpus Christi LNG Stage 3 (rozbudowa istniejącego terminalu eksportowego Corpus Christi LNG), które rozpoczęły eksport LNG. Obecnie USA eksportuje wolumeny gazu do 40 krajów na świecie, wynoszące średnio 12,6 miliarda stóp sześciennych dziennie 

„…tylko nieudacznicy rezygnują, ci co rezygnują to największe ofermy świata, zwycięzcy idą dalej, cokolwiek robisz, nie poddawaj się…” – Donald Trump, wypowiedź z marca 2019 r.

Ogłoszenie przez nowego Prezydenta Krajowego Stanu Wyjątkowego w energetyce jest sytuacją wyjątkową w przypadku prezydentów USA.  W latach 70. XX w. prezydent Jimmy Carter przyznał poszczególnym stanom, poprzez specjalne upoważnienia  dla gubernatorów, prawo do zawieszenia niektórych przepisów dotyczących ochrony środowiska, choć z podkreśleniem kwestii wykorzystywania tego prawa „ostrożnie, z należytą starannością i tylko w ostateczności”. W przypadku Donalda Trumpa należy się spodziewać bardziej kontrowersyjnych decyzji – jego myślenie w tym temacie jest dużo szersze i oznacza zniesienie wszelkich zapór administracyjnych. Według wypowiedzi członków nowej amerykańskiej administracji ogłoszenie „krajowego kryzysu energetycznego” ma na celu odblokowanie szeregu różnych uprawnień, które umożliwią rozwój szeroko rozumianych sektorów przemysłu, w tym produkcję węgla, ropy i gazu. Przewiduje się, że dzięki temu powstaną nowe miejsca pracy. W praktyce przewidywane jest zniesienie tzw. „kagańca” i nadanie potężnych uprawnień samemu prezydentowi USA. Możliwe, że rola  istotnych agend federalnych jak EPA (The Environmental Protection Agency – agencja ochrony środowiska) czy DOE (Department of Energy U.S. – resort rządu Stanów Zjednoczonych zajmujący się problemami energii i bezpieczeństwa materiałów nuklearnych) zostanie ograniczana. Według zapowiedzi D. Trump zamierza przede wszystkim znieść szereg regulacji i przepisów prawnych ograniczających dotąd realizację projektów energetycznych: od rurociągów po linie przesyłowe, elektrownie, odwierty ropy i gazu. Zniesione mają by także przepisy ograniczające handel węglem, ropą i gazem, dzięki ułatwieniom dla nowych pozwoleń eksportowych i anulowaniu decyzji administracji Bidena. Zostaną wprowadzone  ułatwienia w procesie przyznawania koncesji na wydobycie paliw kopalnych na terenach rządowych (federalnych) oraz na działkach morskich (offshore drilling). Osobą decydującą w zakresie planowanych zmian ma zostać  Christopher Wright, prezes i współwłaściciel firmy energetycznej Liberty Energy, który już otrzymał rekomendacje na  objęcie stanowiska sekretarza ds. energii. 

„…Stany Zjednoczone nie będą sabotować naszych własnych gałęzi przemysłu, podczas gdy Chiny będą zanieczyszczać bezkarnie”– Donald Trump, wypowiedź z grudnia 2024 r.

Zaraz po zaprzysiężeniu prezydent Donald Trump podpisał rozporządzenie wykonawcze wstrzymujące wszelkie wydatki na inicjatywy tzw. „Zielonego Nowego Ładu”. Oznacza to w praktyce wstrzymanie wsparcia finansowego wynikających z wcześniej wprowadzonych przez poprzedniego prezydenta Joe Bidena przepisów „Inflation Reduction Act”, które gwarantowały specjalne fundusze, programy i inne zachęty, w celu przyspieszenia przejścia na gospodarkę z „czystą” energią. W zatytułowanym przez samego D. Trumpa rozporządzeniu „Uwolnienie amerykańskiej energii ” zobowiązał wszystkie amerykańskie agencje rządowe do przeglądu procesów i programów udzielania dotacji, pożyczek, kontraktów i innych wypłat finansowych, a także wstrzymał wypłatę środków , w tym programów uznaniowych i innych działań wspierających pojazdy elektryczne.  Co interesujące, pomimo tak bliskiej relacji z Elonem Muskiem, nowy prezydent wycofał się z wsparcia samochodów elektrycznych i rozporządzenia, które ustalało cel (co prawda niewiążący), zgodnie z którym do 2030 r. połowa wszystkich nowych pojazdów sprzedawanych w USA miałaby być elektryczna. Trzeba tu jednak zaznaczyć, że na szczeblu stanowym zarówno ulgi podatkowe dla konsumentów czy producentów, jak również zniesienie surowych federalnych norm emisji i nakazów dotyczących pojazdów elektrycznych, nie mogą zostać cofnięte tylko i wyłącznie decyzją prezydenta Stanów Zjednoczonych. W praktyce wymaga to bowiem długotrwałych działań regulacyjnych, ustawodawstwa Kongresu lub nawet interwencji Sądu Najwyższego. Powyższe deklaracje to działanie pod publikę, Donald Trump chce się bowiem przypodobać swoim wyborcom. Niezależnie zaś będzie dążył do tego rozwiązania, tak jak powiedział podczas inauguracji: „cofniemy mandat na pojazdy elektryczne, ratując nasz przemysł motoryzacyjny i dotrzymując mojego świętego przyrzeczenia złożonego naszym wspaniałym amerykańskim pracownikom motoryzacyjnym”. Kolejnym ukłonem w stronę tej części społeczeństwa, dla których sam „Zielony Ład” z jego efektywnością jest czymś absurdalnym, jest złożenie obietnicy zakończenia działań „ograniczających wybór konsumentów” w zakresie rzeczy użytkowych, takich jak słuchawki prysznicowe, kuchenki gazowe lub zmywarki.

Podsumowując,  pierwsze działania podejmowane przez administrację Donalda Trumpa wskazują, że jego polityka energetyczna skoncentruje się na kilku kluczowych filarach:

  1. Zmianie przepisów prawnych mających na celu usunięcia barier związanych z ochroną środowiska i energetyką.
  2. Promowaniu w sektorze energetycznym branż związanych z tradycyjnymi rozwiązaniami, jak wydobycie ropy, gazu, węgla i jednoczesnym wsparciu dla przemysłu ciężkiego jak huty, kopalnie, elektrownie, stalownie, oraz przemysłu motoryzacyjnego. 
  3. Wycofywaniu się z szeroko rozumianego zielonego ładu i kosztów związanych z jego wdrażaniem, nawet kosztem ochrony środowiska
    i opóźnieniami we wdrażaniu nowoczesnych ekologicznych technologii;
  4. Koncentrowaniu się na działaniach mających wsparcie sprzedaży amerykańskich węglowodorów przy jednoczesnym blokowaniu tych państw i firm, które mogą wpływać na osłabienie eksportu. 

Czy Europa pogodzi się z tą sytuacją?

Trudno na to pytanie dziś odpowiedzieć, ale na pewno nie może zostać obojętna i bez sprecyzowanego planu działania. Politolog prof. Stephen Walt z Harvard Kennedy School, który jako autor teorii równowagi zagrożenia wniósł istotny wkład w teorię neorealizmu, w książce „The Origins of Alliances” opisał on tzw. „Teorię Sojuszy”.  Według niej w sytuacji, jeżeli jakieś państwo dominuje nad resztą świata, to można albo się z tym pogodzić, albo spróbować balansować jego siłę poprzez budowę swoistych koalicji.  Europa może poszukiwać dróg  do współpracy z rosnącymi potęgami gospodarczymi, takimi jak Chiny czy Indie, lecz obecnie z geopolitycznego punktu widzenia współpraca z nimi jest utrudniona. Ponad to, kooperowanie z istotnymi producentami  ropy i gazu innymi niż USA jak Arabia Saudyjska, Brazylia czy Kanada może spotkać się z odpowiednią reakcją po stronie Trumpa, zwłaszcza w obszarze bezpieczeństwa militarnego. 

Europa musi zdać sobie sprawę, że Trump ze swoim głównym hasłem wyborczym „Ameryka przede wszystkim” nastawia się na wzmocnienie własnej gospodarki
i budowanie jej bogactwa. Jeżeli Europa zostanie przy aktualnej polityce energetycznej, narzucając sobie w sposób szlachetny coraz więcej obowiązków względem klimatu, to  przestanie być gospodarczo konkurencyjna. Porównując ceny energii pomiędzy USA a Europą, już są one dwukrotnie niższe na korzyść Stanów. Ukierunkowanie wsparcia produkcji energii na źródła odnawialne, jak farmy wiatrowe czy panele fotowoltaiczne bez zapewnienia stabilnych źródeł mocy, może być w przyszłości prowadzić do dalszych wzrostów cen energii. Reakcją może być zaniechanie rozwoju OZE w biedniejszych państwach i wykorzystanie kazusu USA do porzucenia zielonego ładu. Europa musi zrozumieć, że nowa administracja USA dąży nie tylko do zagwarantowania niskich cen energii
i energetycznej niezależności, ale także do dominacji energetycznej na świecie. Przemysł europejski staje się coraz mniej konkurencyjny w wyniku obciążeń wynikających z kosztów emisji CO2, a przy tym jest mniej innowacyjny niż w amerykański. Trump poprzez wycofanie USA z polityki klimatycznej osłabił globalną mobilizację klimatyczną, zwłaszcza wśród krajów wschodzących i rozwijających swoje gospodarki. Europa ze swoimi ambicjami klimatycznymi staje się coraz bardziej samotna, a przez to tracąca swoją pozycję i możliwości oddziaływania politycznego. Pogłębianie zielonej transformacji energetycznej w Europie po decyzji Trumpa wydaje się decyzją, która zamiast zwiększyć bezpieczeństwo energetyczne tylko je osłabia, a ponoszone koszty z nią związane mogą w przyszłości być nie do udźwignięcia zarówno przez przemysł jak i obywateli 27 państw Unii Europejskiej. 

Author: Przemysław Zaleski, Senior Fellow, Fundacja im Kazimierza Pułaskiego